Zarzuty dla pijanego lekarza

2018-05-21 6:13

Prokuratorzy z Rzeszowa potrzebowali pół roku, żeby postawić zarzuty lekarzowi, który po pijanemu potrącił studenta na pasach. Chłopak jest całkowicie sparaliżowany i prawdopodobnie nigdy nawet nie usiądzie na wózku. Lekarz nie przyznaje się do winy.

Dramatyczne zdarzenie miało miejsce tuż przed Wigilią ub. roku. Kamil Stadnik (22 l.) wracał ze studenckiego pożegnania przed świąteczną przerwą.

- Kamil opowiadał nam, że gdy przechodził przez pasy, wjechał w niego niebieski samochód. Jak się później okazało, było to subaru znanego rzeszowskiego chirurga Krzysztofa P. (48 l.) - mówiła matka studenta Renata Orzechowska-Wójcik.

Mimo iż lekarz miał 0,7 promila we krwi, od początku nie poczuwał się do winy. Dla chłopaka i jego rodziny nie zrobił nic, nawet nie starał się przeprosić. Policjanci po wypadku odwieźli go do domu, a jedyna kara, jaka go spotkała, to zatrzymanie prawa jazdy.

Jednak zaraz po tym, jak opisaliśmy to w "Super Expressie", do rzeszowskiej prokuratury wezwano lekarza i postawiono mu dwa zarzuty: prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości oraz spowodowania wypadku w stanie nietrzeźwości, którego następstwem były ciężkie uszkodzenia ciała.

Z opinii biegłych wynika, że lekarz, zbliżając się do przejścia dla pieszych, nie zachował należytej ostrożności. Jechał z prędkością ok. 80 km na godzinę.

Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, odmówił składania wyjaśnień. Po przesłuchaniu Krzysztof P.  został zwolniony do domu. Prokuratura zastosowała wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 40 tys. zł oraz zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Grozi mu nawet 12 lat więzienia.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Pijany lekarz w szpitalu w Białymstoku. Miał 1,6 promila

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki