Krzysztof B. zawsze był uśmiechnięty. Lubił żarty i imprezy, ale nigdy nikogo nie zaczepiał. Od zawsze marzył o karierze w wojsku. W końcu udało mu się to zrealizować. Kilka tygodni temu złożył przysięgę.
Krzysztof świętował z przyjaciółmi. Bawili się w jednym z giżyckich lokali. Żartom i śmiechom nie było końca. Jednak jak to bywa na hucznych imprezach, wystarczyło jedno nieodpowiednie spojrzenie i zaczęła się kłótnia z nieznajomym.
Od słowa do słowa awantura zamieniła się w przepychankę, ale Krzysztof nie chciał bójki. Wiedział, że żołnierzowi nie przystoi brać udziału w knajpianych burdach. Wyszedł z lokalu. Jednak jego przeciwnik nie chciał odpuścić. Chwycił za barowe krzesło i wybiegł za Krzysztofem. Dopadł go na parkingu. Krzysztof nie spodziewał się ataku. Nawet nie próbował uchylić się przed ciosem.
A morderca zamienił krzesło w maczugę. Zakręcił nim w powietrzu i z całej siły uderzył w tył głowy Krzysztofa. Czaszka młodego żołnierza pękła w kawałki. Zmasakrowany chłopak padł bez ducha w kałużę krwi tryskającej z jego głowy. Morderca rzucił krzesło i uciekł w kierunku pobliskiej plaży. Mimo wysiłków lekarzy Krzysztof zmarł w szpitalu. Dwa dni temu został pochowany. Policja nadal szuka jego mordercy.
- Wszystkich świadków zdarzenia prosimy o kontakt z policją. Każda informacja może pomóc z zatrzymaniu sprawcy tej śmierci - mówi st. asp. Beata Górczyńska, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Giżycku.
Zobacz: Tajemnicza śmierć 27-latki. Córki znalazły jej ciało