Powstanie Warszawskie: 63 dni chwały. Tak walczyło Miasto!

2014-07-31 10:22

W czasie powstania Warszawa przestała być metropolią i rozpadła się na podwórka. Na początku zmieniła się w zbiór izolowanych dzielnic. Potem o przetrwanie miejskiej wojny walczyli mieszkańcy kamienic. Na koniec życie miasta, osaczone przez śmierć, przeniosło się do piwnic.

Dopóki było to możliwe, cywile starali się zorganizować w taki sposób, aby na bieżąco móc sprostać sytuacji. Z godziny na godzinę przybywało rannych, zabitych i tych, którzy stracili mieszkanie. Osierocone dzieci i starcy wymagali opieki, kobiety w ciąży coraz częściej nie miały dostępu do szpitali, przybywało uchodźców z bombardowanych dzielnic i pogorzelców.

Powstawały komitety domowe, w razie potrzeby zajmujące się organizowaniem pomocy. Przyjęto wojskowe nazewnictwo, dlatego niemal każda kamienica miała w czasie powstania swojego „komendanta". To mógł być szanowany mieszkaniec, np. profesor lub adwokat, ale i rzutki stróż, mający „znajomości na mieście". To oni decydowali, gdzie wykopać grób albo w którym mieszkaniu, a potem piwnicy, ma urodzić się mały warszawiak.

Przy takich okazjach posyłano po młode powstańcze sanitariuszki. Nie miały doświadczenia, ale, przynajmniej na początku, miały środki opatrunkowe. Żaden widok nie był im straszny, ich obecność dawała więc złudne poczucie bezpieczeństwa. Nawet kiedy możliwy był jeszcze transport do szpitala, rodzące obawiały się niebezpiecznej drogi wykopami, pod ostrzałem, albo bombardowania. Rodziły więc w mieszkaniach i piwnicznych schronach. Traciły pokarm przez silny stres. Niemowlęta często umierały z głodu lub z powodu chorób, którymi zarażały się od stłoczonych w zaduchu dorosłych. Ludzie nie chcieli dokwaterowywania kolejnych osób, bali się epidemii, ryglowali piwnice. Wybuchały kłótnie, bito się o wszystko, co mogło pomóc przeżyć powstańcze piekło.

ZOBACZ: 70. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Zobacz oryginalne ZDJĘCIA i OPISY wydarzeń z 1 sierpnia 1944 r.

Straszna codzienność przynosiła ciągłe bolesne straty. Ginęli ludzie idący do boju i ci, którzy zostawali w domach. Komitety kamienic musiały na bieżąco dbać nie tylko o tych, którzy pozostali przy życiu, ale o jak najszybsze pogrzebanie ciał, aby uniknąć wybuchu epidemii. Odprawiano pospieszne egzekwie z udziałem kapelanów, mających obowiązek prowadzić ewidencję zmarłych. Szeptano modlitwy, robiono znak krzyża i wracano do piwnic, gdzie w ścisku i smrodzie czekano, co przyniesie kolejny powstańczy dzień.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki