Podlaskie: Andrzej Gerc (23 l.) zginął, bo udawał rajdowca

2011-04-12 10:19

Miało być wesoło, a skończyło się tragicznie. Dwaj koledzy urządzili sobie grilla, a potem wybrali się w szaleńczy rajd leśnymi drogami. Niestety, 23-letni kierowca osobowego mercedesa przecenił swoje umiejętności i roztrzaskał samochód na drzewie.

Andrzej Gerc (+23 l.) z Białegostoku (woj. podlaskie) nie miał stałej pracy. Aby dorobić, pomagał przy różnych robotach swojemu koledze, mieszkającemu we wsi Rybniki Pawłowi B. (+33 l.). - Andrzej cieszył się, że ma jakieś zajęcie - opowiada drżącym z rozpaczy głosem ojciec 23-latka Mieczysław (58 l.). Tak też było feralnego dnia. Mężczyźni przez cały dzień ciężko pracowali przy ogrodzeniu na posesji 33--latka. Wieczorem postanowili trochę się zabawić i urządzili grilla. - Jak to młodzi, pewnie trochę wypili i postanowili poszaleć - domyśla się Mieczysław Gerc.

Przeczytaj koniecznie: Święta Katarzyna: Tragiczny wypadek – zginęli czterej mężczyźni

Za kierownicą należącego do Pawła B. mercedesa usiadł Andrzej. Koledzy z piskiem opon minęli wiejskie zabudowania, wjechali na krętą leśną drogę w kierunku miejscowości Mostek. Rozpędzona osobówka nagle zatańczyła na żwirówce. Samochód wypadł z drogi i z potężną siłą uderzył w drzewo. Mężczyźni zginęli w kompletnie zmiażdżonym mercedesie. Przyczyny wypadku ustala policja. Starszy z mężczyzn osierocił 2,5-letnią córeczkę Zuzię.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki