Złodzieje napisu "Arbeit macht frei" śmieją się z sądu

2010-04-24 22:01

Złodzieje, którzy ukradli w grudniu napis "Arbeit macht frei" z bramy obozu koncentracyjnego Auschwitz, są na wolności, a policja nie może ich zatrzymać, bo... sąd guzdrze się z wydaniem nakazu doprowadzenia ich siłą do więzienia!

Dwa dni temu minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski (39 l.) grzmiał, że każe siłą doprowadzić złodziei napisu, którzy - jak się okazało - nie stawili się w wyznaczonym terminie do więzienia, gdzie mieli odbyć karę. Wczoraj pisaliśmy o tym, jak Paweł S. (36 l.) kpi sobie z prawa i nawet nie ukrywa się przed policją. Teraz wiadomo dlaczego. - Póki nie otrzymamy z sądu nakazu doprowadzenia, nie możemy żadnego z nich zatrzymać - powiedział nam Mariusz Sokołowski (37 l.), rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji. A co na to sąd?

Przeczytaj koniecznie: "SE" znalazł skazanego za kradzież bramy z Auschwitz: Nie idę siedzieć, bo jestem niewinny

- Na razie nie zostało wydane takie postanowienie. Sprawdzamy, czy te osoby odebrały wezwania do odbycia kary - powiedział nam sędzia Rafał Lisak, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Krakowie. Gdyby przeczytał wczorajszy "Super Express", zobaczyłby, co powiedział jeden ze złodziei. - Adwokat poradził mi, abym nie odbierał wezwania do odbycia kary, więc nie odebrałem - wyznał wczoraj z uśmiechem na ustach Paweł S. (36 l.). W ten sposób on oraz jego kompani, bracia Łukasz (25 l.) i Radosław M. (22 l.), wodzą za nos cały wymiar sprawiedliwości.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki