Zrzucił gips, bo ma ochotę zaszaleć!

2008-12-29 6:00

Grzegorz Dolniak, bliski współpracownik Donalda Tuska, przez ponad trzy tygodnie był uziemiony. Na szczęście tuż przed sylwestrowym balem pozbył się gipsu i już może myśleć o szaleństwie do białego rana.

- Nie mogłem przecież zawieść małżonki. Może i lwem salonowym nie jestem, ale tańczyć się nie wstydzę - cieszy się Grzegorz Dolniak, wiceszef klubu PO.

Przez siatkówkę mógł zostać kaleką. To była sekunda - wyskoczył wysoko do piłki, ściął ją z całej siły, a kiedy upadł na parkiet, w jego oczach pojawiły się łzy. Diagnoza była fatalna: w kostce strzeliła torebka stawowa. - Moja prawa noga nie ma ze mną łatwego życia. Mam nadzieję, że lekarz będzie miał dla mnie dobre wieści, bo już dłużej z tymi kulami nie wytrzymam - martwił się, idąc do kliniki na zdjęcie gipsu.

W jednej z przychodni w Będzinie, przywitała go pielęgniarka uzbrojona w specjalną piłę do cięcia gipsu. Na szczęście obyło się bez rozlewu krwi. Po kontuzji pozostała jeszcze widoczna opuchlizna.

I choć lekarz zabronił posłowi forsowania nogi, ten ma już plan na... szybkie rozruszanie kończyny.

- Na sylwestra zabieram żonę na salę - zapowiada. Ma nadzieję, że kostka nie odmówi posłuszeństwa. - Idzie przecież karnawał. Co jak co, ale nogi w tym okresie muszą być zdrowe - uśmiecha się wpływowy polityk PO.

Przyznaje, że przez kontuzję rodzina obchodziła się z nim jak z jajkiem. - Zazwyczaj to ja odpowiadam w domu za porządki przedświąteczne. Tym razem z wszystkich prac zostałem zwolniony. Tylko ciasto na rogale zagniotłem, ostatecznie ręce miałem zdrowe - dodaje z uśmiechem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki