– Minęło kilka dni, a ja ciągle jestem bardzo niespokojny. Nie mogę spać. To wszystko było bardzo szokujące. Cieszę się, że nikomu w domu nic się nie stało, ale rana na psychice zostaje – mówi „Super Expressowi” Paweł Gorlach (55 l.). Nasz rodak, który jest artystą I prowadzi oryginalny, wypełniony obrazami Bed & Breakfast w St. George, ciągle nie może otrząsnąć się po wtorkowych wydarzeniach, gdy bandyci przenieśli awanturę spod Staten Island Supreme Court na jego trawnik. – Kiedy to się stało, byłem z drugiej strony domu. Usłyszałem jakieś uderzenie. Założyłem buty i wybiegłem na zewnątrz. Zobaczyłem kilkudziesięciu policjantów z bronią w ręku, radiowozy. To, co mnie dziwi, to to, że ciągle słyszałem strzały, a przecież już ich dopadli – relacjonuje pan Paweł. – Widziałem też tego zmiażdżonego człowieka, ale nie chciałem patrzeć… To, co najbardziej mnie zastanawia, to fakt, dlaczego ci policjanci nie zatrzymali tych ludzi pod sądem? – dodaje nasz rodak. Policja powiązała incydent z porachunkami gangów, które są dość aktywne w tej okolicy Staten Island. Niemniej pan Paweł mówi, że czuje się bezpiecznie w okolicy i domu, jaki posiada od 18 lat. – Czasami nawet zostawiałem otwarte drzwi i nigdy nikt nie wszedł. Owszem są okolice niebezpieczne, zwłaszcza na Jersey Street, ale ja do tej pory nie miałem żadnych problemów – mówi. Nasz rodak obecnie szacuje z ubezpieczycielami straty. – Wbijając się w dom, zniszczyli podwójne okno i naruszyli fasadę domu, zniszczona została też studnia przed domem. Wstępne straty oszacowano na 20 tysięcy dolarów – mówi pan Paweł. Mężczyzna przyznaje, że w tym wszystkim oburzyło go też zachowanie policji. – Zostawili wszystko za sobą, dziesiątki butelek po wodzie, żółte policyjne taśmy, a nawet zakrwawione koszule postrzelonych. Czy miasto nie może od początku do końca o to zadbać? – pyta nasz rodak. Pan Paweł mieszka w Stanach od 45 lat, ma żonę Patrycję, z którą razem prowadzą Bed & Breakfast. Pochodzi z Krakowa. Jak mówi, po tym, co się stało, bardzo zatęsknił za Polską. – To było naprawdę traumatyczne przeżycie. W takim momencie zachciało mi się wrócić…
Bandyci wjechali mu w dom
2018-07-14
2:14
W St. George na Staten Island rozegrały się we wtorek sceny niczym z filmu sensacyjnego. Jak podaje policja, były sprowokowane przez gangsterskie porachunki. Przez splot okoliczności w ich centrum znalazł się nasz zupełnie niewinny rodak Paweł Gorlach (55 l.). To właśnie wjego dom wjechali uciekający sprzed sądu bandyci, którzy uderzyli w człowieka i zmiażdżyli go, wbijając w budynek.
i