Bohater akcji ratunkowej na Nanga Parbat dla „Super Expressu”: Gdybyśmy ratowali Tomka, skazalibyśmy Eli na śmierć

2018-02-04 14:31

Jarosław Botor (45 l.), który uczestniczył w akcji ratunkowej w Himalajach opowiedział nam o ocaleniu Elisabeth Revol (38 l.) i o tym, dlaczego decyzja o pozostawieniu Tomka Mackiewicza (+43 l.) w górach, choć tragiczna, była jednak nieunikniona.

Był wśród tych, którzy w akcji na Nanga Parbat (8126 m n.p.m.) uratowali Elisabeth Revol (38 l.). Pomagał sprowadzić ją w dół, był w kontakcie z Adamem Bieleckim (34 l.), gdy ten z Denisem Urubką (44 l.) znalazł ją. Uczestniczył w wydarzeniach, które poruszyły świat. Teraz Jarosław Botor (45 l.) jest już w Polsce, z przyczyn osobistych przerwał wyprawę na K2. Jak wspomina  chwile, gdy usłyszał od kolegów, że znaleźli Eli? - Byłem w kontakcie radiowym z Adamem, Eli była szczęśliwa, że ktoś wyszedł jej naprzeciw - myślała, że będzie to rano, ale chłopcy doszli do niej już w nocy. Ich osiągniecie jest bardzo duże – mówi Botor. Eli nie była w stanie schodzić dalej sama. Ten fakt okazał się kluczowy dla dalszego przebiegu zdarzeń. Czy gdyby ratownicy poszli wyżej po Tomka, Eli mogłaby nie przeżyć? - Tak – odpowiada Botor. - Ta noc była kluczowa. Eli była w stanie skrajnego wyczerpania, od dwóch dni nie jadła i nie piła. Nie mogliśmy przejść obok niej obojętnie i powiedzieć, żeby schodziła, bo ona zejść nie mogła, a zostawienie jej w tym miejscu byłoby skazaniem jej na śmierć. Trzeba było ją podjąć i po prostu schodzić na dół – tłumaczy Botor. - Jej odmrożenia były poważne. Nie mogła operować liną, ale współpracowała. Nie wiadomo, co by było, gdyby dotarli do niej dopiero rano. Przynieśliśmy płachtę biwakową, ale wiał bardzo silny wiatr i nawet Adam i Denis byli wychłodzeni. Gdyby ten czas się wydłużał, mielibyśmy duży problem, by ją sprowadzić. Do tego dochodziło załamanie pogody i informacje o tym, że dwa dni wcześniej, gdy był ostatni kontakt z  Tomkiem, miał on duże kłopoty zdrowotne i szanse na to, że przeżył do czasu podjęcia Eli, były nieduże. Przyczyny, dla których akcja została przerwana, były bezdyskusyjne. Mieliśmy kobietę, która miała problem  z zejściem z gór i musieliśmy ją po prostu sprowadzić. Trzeba było ratować tego, kto miał realne szanse na przeżycie – ocenia ratownik.

ZOBACZ TEŻ: Nanga Parbat. Słowa żony Mackiewicza chwytają za serce

Jak długo od rozstania z Eli Tomek mógł żyć? - Trudno powiedzieć, ale te dwie doby, które minęły od czasu, gdy ostatni raz Elisabeth się z nim widziała... Myślę, że to był czas, w którym ciężko byłoby Tomkowi przeżyć w tych warunkach. Zwłaszcza, że według Eli nie był w stanie już współpracować. Te dwie doby to bardzo długi czas – ocenia ratownik. Botor nie znał Tomka osobiście, ale darzył go szacunkiem: - Nie miałem bezpośredniego kontaktu z Tomkiem, znałem go tylko z jego podbojów Nangi. Oceniam go bardzo pozytywnie. Duża indywidualność. Bardzo specyficznie podchodził do różnych wypraw,  nie były to wyprawy wysokobudżetowe i można się zastanawiać, czy wszystkie rzeczy spełniały warunki bezpieczeństwa, ale to był jego styl wspinania i ten styl pozwalał mu wchodzić na bardzo duże wysokości i wracać do domu. Tym razem się to nie udało. Została przekroczona jakaś linia, trudno mi powiedzieć, w jakim momencie, natomiast na pewno to co robił zasługuje na duże uznanie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki