konsul Konrad Zieliński

i

Autor: ARCHIWUM

Chicago: Polonia ma w sobie dużo wyjątkowości!

2012-02-15 0:40

Konrad Zieliński, nowy wicekonsul Referatu do spraw Współpracy z Polonią opowiada Marcie Kosseckiej-Rawicz i Andrzejowi Brachowi o sobie i swoich planach.

Jak znalazł się pan w Chicago?
– Z Ministerstwem Spraw Zagranicznych związany jestem od 2009 r. Pracując w centrali ministerstwa w Warszawie zajmowałem się kontaktami resortu z mediami, zarówno polskimi jak i zagranicznymi, oraz szeroko pojętą działalnością promocyjno-informacyjną. W zeszłym roku zgłosiłem swoją kandydaturę do konkursu na stanowisko wicekonsula w Referacie ds. Współpracy z Polonią w Konsulacie Generalnym w Chicago. Następnie zdałem egzamin konsularny, dzięki któremu uzyskałem uprawnienia niezbędne do wykonywania pracy na tym stanowisku.

Co będzie pan robił w referacie, czy zamierza pan kontynuować to, co zaczęła pana poprzedniczka – Aleksandra Krystek? Czy też ma pan własne pomysły?
- Chciałbym istotnie przyczynić się do tego, żeby działania konsulatu w sferze kontaktów z Polonią skutecznie promowały nasz kraj, tworzyły jego jak najlepszy wizerunek i upowszechniały wiedzę o bogatej polskiej kulturze, historii i tradycji. Uważam, że przez okres pracy w Chicago pani Aleksandra Krystek dokładnie poznała środowiska polonijne, dzięki czemu mogła bardzo dobrze ułożyć swoją współpracę z nimi. Jeżeli chodzi o moją działalność, bez wątpienia chciałbym kontynuować tę dobrą praktykę. Przede mną jest zatem kilka lat wymagającej, ale bardzo wdzięcznej pracy.

A co sądzi pan o chicagowskiej Polonii ?
– Uważam, że tutejsza Polonia ma w sobie dużo wyjątkowości: mówię tu o jej liczebności, tożsamości, aktywności, mocy sprawczej, dotychczasowych dokonaniach i wciąż drzemiącym w niej ogromnym potencjale. Ta wyjątkowość stwarza wielkie możliwości współdziałania w wielu ciekawych sprawach. Do tej pory miałem okazję uczestniczyć jedynie w kilku spotkaniach. Podczas każdego z nich spotkałem się z bardzo życzliwym przyjęciem i poznałem wielu ciekawych ludzi. Ale myślę, że można śmiało powiedzieć, że wszystko jeszcze przede mną.

Kto w dyplomacji jest dla pana wzorem?
– Myślę, że tak na prawdę dyplomacji człowiek uczy się przez całe życie: od ludzi z którymi się wychowuje, a potem od tych z którymi współpracuje. Moja nauka tej trudnej sztuki w żadnym wypadku nie jest jeszcze zakończona. Mam też nadzieję, że w Chicago będę mógł się wiele nauczyć od ciekawych ludzi, których tu poznam.

Jak spędza pan wolny czas, bo chyba nie żyje pan tylko pracą?
– W wolnym czasie wielką przyjemność sprawiają mi spacery po mieście. Za każdym staram się zwiedzać inną jego część. Lubię przechadzać się robiąc zdjęcia ciekawym budynkom, miejscom i ludziom. Jeśli mam więcej czasu, bardzo lubię podróżować.

Skąd pochodzi pan z Polski?
– Pochodzę z okolic Lublina. Studiowałem tam filologię angielską na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej. Następnie przez kilka lat mieszkałem w Poznaniu, studiując na studiach podyplomowych na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. Ostatnie kilka lat pracowałem w Warszawie, w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.

Przyjechał pan do Chicago sam?
– Jestem tu z moją rodziną: żoną Marią i synem Aleksandrem. Przyjazd do Stanów Zjednoczonych to dla nas wielka zmiana, ale również nowe doświadczenia, na które wspólnie czekaliśmy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki