Cudem uciekł z płonącego wieżowca. Relacja mrozi krew w żyłach

2025-11-30 11:00

Nowe doniesienia w sprawie wielkiego pożaru w Hong Kongu! W środę, 26 listopada spłonęło siedem spośród ośmiu 31-piętrowych wieżowców na osiedlu Wang Fuk Court. Zginęło 128 osób, ale 200 jest nadal poszukiwanych. Jeden z ocalałych mieszkańców, 41-letni William Li opowiedział "South China Morning Post", jak udało mu się przeżyć i jak wyglądały chwile, w których żegnał się już z bliskimi i swoim życiem, nie wierząc w możliwość przetrwania.

41-latek cudem ocalały z pożaru wieżowców w Hong Kongu opowiada o tragedii. Już 128 osób nie żyje

Zdjęcia i filmy pokazujące skalę tragicznego pożaru wieżowców w Hong Kongu naprawdę szokują. Wydaje się, że to sceny z filmu katastroficznego albo obrazy wygenerowane przez sztuczną inteligencję. Siedem wielkich, 31-piętrowych wieżowców płonęło jak pochodnie, a jeden budynek błyskawicznie zajmował się ogniem od drugiego. Ocalał tylko jeden blok na osiedlu Wang Fuk Court. Jak to możliwe? Ogień pojawił się w ostatnią środę, 26 listopada. Jak podał przedstawiciel lokalnych władz Chris Tang, według wstępnych ustaleń łatwopalne materiały zamontowane w oknach odpowiadają za skalę dramatu. Pożar wybuchł w trakcie remontu budynków, alarmy przeciwpożarowe nie zadziałały w dodatku prawidłowo. Aresztowano trzech mężczyzn z kierownictwa firmy budowlanej odpowiedzialnej za osiedle, podejrzewając skraje zaniedbania i nieprawidłowości podczas zawierania kontraktów. Na razie potwierdzono śmierć 128 osób, ale 200 uznawanych jest za zaginione. Tymczasem w mediach pojawiają się pierwsze wypowiedzi mieszkańców, którym udało się uciec z piekła. Wśród ocalonych znalazł się 41-letni William Li

"Wtedy poczułem, że śmierć jest bardzo blisko. Czułem się przerażony i bezradny"

Mężczyzna opowiedział "South China Morning Post", jak udało mu się przeżyć pożar w Hong Kongu i jak wyglądały chwile, w których żegnał się już z bliskimi, nie wierząc w możliwość przetrwania. Jak relacjonuje mieszkaniec, o pożarze dowiedział się od żony, która w tym czasie była poza domem, podobnie jak dwójka dzieci pary. Ostrzegła go, że na osiedlu jest pożar. Gdy mężczyzna otworzył drzwi na klatkę schodową, zobaczył czarny dym. "Zrozumiałem, że jestem w poważnych tarapatach" - opowiadał. Nie mógł uciekać - dym odciął drogę ucieczki. „Wtedy poczułem, że śmierć jest bardzo blisko. Czułem się przerażony i bezradny, bo wiedziałem, że nie mogę już bezpiecznie wyjść przez drzwi. Myślałem, że nic nie mogę zrobić, tylko czekać” - powiedział William Li. Zaczął słyszeć eksplozje, za oknem pojawiła się pomarańczowa łuna. Li zaczął obdzwaniać bliskich, prosząc ich, żeby zaopiekowali się jego rodziną, jeśli on zginie.

Pod budynkiem William Li zobaczył zapłakaną żonę, a córka krzyknęła: „Tata nie umarł!”

Potem zadzwoniła jego mieszkająca w Wielkiej Brytanii matka, widząc zdjęcia pożaru w internecie. „Powiedziałem jej, żeby się nie martwiła, ale czułem się, jakbym stał u kresu życia” – relacjonuje William Li. Rozważał skok przez okno, ale ostatecznie poprzestał na umieszczeniu wilgotnych ręczników przy drzwiach. Pomoc nadeszła po dwóch godzinach. Mężczyzna poprosił ratowników, by najpierw ewakuowali przez okno jego sąsiadów seniorów, potem on sam został ocalony. „Zimna woda zmoczyła całe moje ciało. Emocje były przytłaczające, trudne do opisania. Ale czułem się bardzo szczęśliwy” - mówi mężczyzna. Pod budynkiem zobaczył zapłakaną żonę, a córka krzyknęła: „Tata nie umarł!”. Rodzina straciła dobytek życia, ale nikomu spośród nich nic się nie stało. 

Super Express Google News
Sonda
Musiałaś/eś się kiedykowiek ewakuować z powodu pożaru?
Quiz. Czwartkowy test z geografii. Azja czy Afryka? Większość pada przy szóstym pytaniu!
Pytanie 1 z 10
Na jakim kontynencie leży państwo Brunei?
Oto warszawski Hongkong. 1800 lokali w jednym bloku!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki