Greenpoint. Amerykanie płaczą po polskim Greenpoincie

2012-02-17 15:49

Amerykanie dostrzegają, że obecny Greenpoint nie jest już taki jak kiedyś. Ubywa Polaków, wprowadzają się Amerykanie i imigranci z innych krajów. O tym, że Greenpoint staje się mniej polski nowojorscy Polacy wiedzą doskonale i „Super Express” pisał już o tym niejednokrotnie. Teraz została nam chociaż satysfakcja, że Amerykanie, którzy się tam wprowadzili żałują tego faktu. Wcale nie cieszy ich to, że zamiast polskiego sklepu na Greenpoincie jest kolejna cukiernia Dunkin Donuts czy kanapki z Subwaya.

Program o zmianach na Greenpoincie zrobiła nawet BBC. Reporterzy tej sieci odwiedzają m. in. sklep Mieszka Kality „Beata Deli”. Właściciel mówi, że prawie co dzień ktoś z Polaków wyprowadza się z Greenpointu, a nowych nie przybywa. BBC przypisuje te zmiany wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej i z pewnością Brytyjczycy mają na ten temat wiele obserwacji. Po 2004 do W. Brytanii przeniosło się przecież kilkaset tysięcy Polaków. Bez tych możliwości wielu z tych ludzi starałoby się o wyjazd do USA i część z nich trafiłaby na Greenpoint. Ostatnio o zmianach w naszej dzielnicy pisze „Greenpoint Gazette”,  która zamieściła list Chrisa Lenarda, mieszkańca Greenpointu. – Tracimy naszych polskich sąsiadów. Kto mieszka na Greenpoincie słyszy język polski, widzi Polaków, może spróbować polskiego jedzenia. Teraz po latach zmian i podwyżek czynszów dzielnica traci polską tożsamość – pisze Lenard i wylicza miejsca, których już nie ma. Zamiast Kormorana przy 152 Driggs Av. jest zaplecze lodziarni Van Leeuwen’s , zamiast sklepu Damis przy 931 Manhattan Av.  jest teraz No.7 Sub. Pod koniec ubiegłego roku zniknęła też Apteka przy 937 Manhattan Av.  Lenard nie składa na nikogo winy za te zmiany, bo są nieuniknione.  – Dzielnica stała się popularna, była w miarę niedroga, spokojna i przyjazna dla rodzin. Nic dziwnego, że wreszcie wszyscy inni zaczęli dostrzegać uroki Greenpointu – pisze Lenard. Niektóre polskie biznesy skorzystały na tych zmianach. Modna wśród Amerykanów stała się np.  Łomżynianka, gdzie zawsze jest pełno. Lenard proponuje kilka rozwiązań, by dzielnica mimo zmian nigdy nie straciła polskiego charakteru, jak np. dwujęzyczne  nazwy ulic. – Coś takiego jest w Chinatown i nikomu nie przeszkadza. Dlaczego więc nie na Greenpoincie – pyta Lenard. Amerykanin chętnie widziałby też dwujęzyczne napisy w lokalnych parkach McCarren i w McGolrick,  gdzie jest wiele opisów i instrukcji,  np. co do wyprowadzania psów. – Te napisy po polsku potwierdzałyby też na zawsze polskość dzielnicy. –I na pewno nie zaszkodzi, jeśli wszyscy mieszkańcy Greenpointu nauczą się mówić „dziękuję” i  „dzień dobry”. Nasza dzielnica ma wielką wartość kulturową, nie można jej stracić. Niech Greenpoint zmienia się z Polakami, a nie bez nich – wyraża życzenie Lenard.
Te zmiany potwierdza Nancy,  która pracuje od ośmiu lat w sklepie Greenpoint Toys przy 738 Manhattan Av. –  Nie mieszkam na Greenpoincie, ale znam dobrze dzielnicę, bo pracuję tu od dawna. To widać, że Greenpoint traci polski charakter,  kiedy zaczęłam pracę na Manhattan Av.  było tu zupełnie inaczej.  Teraz mniej Polaków przychodzi do sklepu, więcej jest Amerykanów i  imigrantów z innych krajów. Nie chciałabym,  by dzielnica zupełnie się zmieniła i stała taka, jak wiele innych,  bez wyraźnego charakteru  – mówi Nancy w rozmowie z „Super Expressem.  Sarah pracuje w restauracji Keg and Lantern przy 95 Nassau Av.  Sama jest imigrantką z Australii i podoba jej się na Greenpoincie.  – Nie jestem tu od dawna, ale widzę zmiany. Mamy w restauracji gości Polaków,  Amerykanów i  te proporcje zmieniają się na niekorzyść Polaków. Nowy Jork jest miastem wiecznie się zmieniającym, więc nie omija to także Greenpointu. Kiedy przyjechałam do Nowego Jorku nie miałam pojęcia, że będę pracować w polskiej dzielnicy, ale jestem z tego zadowolona i chciałabym, by dzielnica utrzymała polski charakter – powiedziała Sarah

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki