Huragan "Harvey" w chwili zejścia na ląd zaklasyfikowany był do czwartej w pięciostopniowej skali kategorii rażenia. Uderzył około 50 km od miasta Corpus Christi, które jest jednym z bardziej zniszczonych. Wiatr porywał drzewa i samochody, zerwał dachy z wielu budynków. Niektóre zabudowania zostały dosłownie zdmuchnięte z powierzchni ziemi. Blisko 300 tys. gospodarstw nie ma prądu. - Zajmie nam lata, zanim podniesiemy się z tej katastrofy - przyznał Brock Long z federalnej agencji ds. sytuacji kryzysowych.
Na razie służby donoszą o pięciu osobach, które nie przeżyły starcia z żywiołem. W hrabstwie Harris kobieta utonęła w samochodzie na zatopionej ulicy, kolejna osoba zginęła w pożarze domu w hrabstwie Aransas.
W sobotnie popołudnie siła huraganu spadła i przekształcił się on w burzę tropikalną. Towarzyszące mu ulewne deszcze, które mają trwać przez kilka dni, mogą niestety przynieść jeszcze więcej zniszczeń. Zagrożone powodzią jest m.in. Houston.
Donald Trump, który już w piątek ogłosił stan klęski żywiołowej w Teksasie, zapowiedział, że przyjedzie na miejsce tragedii, gdy tylko będzie to bezpieczne. Na miejsce ruszyły już służby z innych miast, m.in. z Nowego Jorku. Do Teksasu z niezbędnym sprzętem jadą ratownicy z The New York Air National Guard oraz strażacy z FDNY.