Jesteśmy motocyklową rodziną

2013-10-26 8:00

W życiu nic nie spada z nieba... Większość moich marzeń spełnia się tylko dlatego, że ciężko pracowałem, by osiągnąć zamierzony cel. Daniel Sadowski, prezes Unknown Bikers MC, jest dobrze znany w środowisku polonijnym jako wielbiciel dwóch kółek... To właśnie dzięki jego zaangażowaniu i inicjatywie powstał kilka lat temu Unknown Bikers MC, który znajduje się na Greenpoincie przy Russell St. Dziś Czytelnikom "Super Expressu" Daniel opowiada, jak się realizuje jego amerykański sen.

Nowy Jork działa jak magnes

Do Nowego Jorku przyjechałem z Rzeszowa w 1995 roku. Pierwsze, co utkwiło mi w głowie, to duże budynki, mosty i wielka liczba ludzi na Manhattanie. Niezależnie, czy to jest dzień czy noc, miasto tętni życiem. Bywałem w różnych zakątkach Stanów Zjednoczonych, ale nie chciałbym mieszkać nigdzie indziej niż w Nowym Jorku. Za każdym razem, kiedy wyjeżdżam z metropolii, zawsze wracam z uśmiechem na twarzy. Tylko w Wielkim Jabłku panuje niepowtarzalna atmosfera i czuje się życiową energię.

Najtrudniejszy był pierwszy rok mojego pobytu w Stanach

Do Stanów przyjechałem, gdy miałem prawie 21 lat. Wylądowałem na obcej ziemi. Nie znałem nikogo, nie mówiłem po angielsku. To był bardzo nieciekawy okres w moim życiu. Jednak dzięki uporowi i wytrwałości znalazłem pracę, nauczyłem się języka i uparcie dążyłem do celu. Pracowałem siedem dni w tygodniu. Ciężką pracą chciałem spełnić swoje marzenie, bo już od najmłodszych lat moim zamiłowaniem były dwa kółka. Na początku były to rowery, a później z biegiem lat zamarzyłem o motorze. Sam zresztą składałem motory. Z głębi serca jednak zawsze chciałem posiadać Harleya-Davidsona. Dzięki temu, że w 1995 roku nadarzyła się okazja i przyleciałem do Nowego Jorku, postanowiłem uparcie dążyć do swojego celu, aby spełnić swe najskrytsze marzenie.

Na początku zbierałem części...

Mojego wymarzonego Harleya-Davidsona kupowałem część po części i w pokoju, w którym spałem, powstawał mój pierwszy motocykl! W 1999 roku po raz pierwszy wyjechałem swoim cackiem na nowojorskie ulice. To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. Właśnie spełniło się moje marzenie! Mijały lata, a ja cały czas tęskniłem za krajem i bliskimi mi osobami. Poznawałem coraz więcej ludzi i trafiłem do klubu motocyklowego Unknown Biker's. Ludzie, których tam poznałem, wyciągnęli do mnie pomocną dłoń i próbowali zastąpić mi rodzinę, której tak bardzo mi brakowało. Śmiało mogę powiedzieć, że istnieją jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie...

Stworzyłem motocyklową rodzinę

W 2010 r. otworzyłem swój własny oddział tego klubu na Greenpoincie. Stworzyłem motocyklową rodzinę, która pomaga sobie wzajemnie. Niesiemy pomoc również tym, którzy jej potrzebują, a nie są z nami w żaden sposób związani. Kiedyś ja tej pomocy potrzebowałem, teraz chcę sam ofiarować pomocną dłoń innym... Niestety, w życiu nic nie spada z nieba samo. Większość z moich marzeń spełnia się tylko dlatego, że ciężko pracowałem, żeby osiągnąć zamierzony cel.

Po każdym marzeniu pojawią się następne...

Chciałbym mieć duży budynek na Greenpoincie, w którym znajdowałby się mój klub motocyklowy. Na górze mieszkania dla mnie i mojej rodziny i przyjaciół. Mieszkalibyśmy wszyscy jak jedna wielka szczęśliwa rodzina. Pracuję nad tym ciężko i wierzę, że każde marzenie, a w szczególności w Stanach się spełnia. Wolne chwile spędzam w klubie z moją dziewczyną i 11-miesięczną córeczką oraz z moimi przyjaciółmi. Jeździmy motocyklami, relaksujemy się magicznym klimatem, który panuje w klubie. Myślę, że moim sukcesem jest to, że udało mi się zjednoczyć tylu wspaniałych i wartościowych ludzi razem oraz że możemy robić to, co kochamy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki