Pacjent zabił psychiatrę

2008-02-18 20:26

Przebieg tego morderstwa mógłby posłużyć za scenariusz dla niejednego filmu grozy. David Tarloff (39 l.) wtargnął do gabinetu dr Kathryn Faughey (56 l.) w przychodni psychiatrycznej na Manhattanie (Nowy Jork), w której do niedawna sam się leczył. Nie szukał wcale pomocy. Od razu wyciągnął ze swojej walizki kuchenny tasak oraz gigantyczny nóż i jak w amoku zaczął ciąć nim ciało bezbronnej kobiety.

Ofiara nie miała szans na ucieczkę. Na nic też zdało się wołanie o pomoc. Co prawda, jeden z pracujących w gabinecie obok lekarzy przybiegł na ratunek, ale on również został pocięty przez psychopatę.

Gdy David Tarloff upewnił się, że lekarka nie żyje - w panice zaczął uciekać. Obrał najbezpieczniejszą jego zdaniem drogę - przez piwnicę. Zanim jednak opuścił budynek, porzucił dwie walizki, które przez cały czas miał ze sobą. To dzięki odciskom palców pozostawionym na tych walizkach policja wytropiła zbrodniarza.

Policjanci odkryli także, że w środku oprócz narzędzi zbrodni Tarloff ukrył kobiece ubrania i jednorazowe pieluchy dla dorosłych. Podczas przesłuchania mężczyzna wyznał, że chciał jedynie okraść jeden z gabinetów lekarskich i uciec za granicę ze swoją matką, która od lat przebywa w domu starców. To dla niej przygotował te ubrania i inne najpotrzebniejsze do przeżycia rzeczy.

Teraz bezwzględny morderca z Manhattanu za kratami nowojorskiego więzienia będzie czekał na wyrok sądu. Zwyrodnialcowi grozi dożywocie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki