ROCZNICA KATASTROFY Co wiemy na temat katastrofy? Ustalenia komisji Millera

2011-04-10 14:26

Mija rok od katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką. Wciąż nie wiadomo na pewno, jakie były przyczyny tragedii, dlaczego do niej doszło. Co wiemy o katastrofie pod Smoleńskiem? Co udało się ustalić śledczym?

Po polskiej stronie katastrofę pod Smoleńskiem wyjaśniała Komisja Badania Wypadków Lotniczych pod kierownictwem ministra spraw wewnętrznych i administracji Jerzego Millera. W styczniu w odpowiedzi na raport MAK komisja Millera przedstawiła swoje ustalenia w sprawie katastrofy. Ostateczna wersjaraportu ma zostać przedstawiona na przełomie kwietnia i maja.

- Kiedy o godz. 7.27 polski Tu-154M startował z Warszawy, do lądowania w Smoleńsku podchodził rosyjski ił-76. Już wtedy mgła nad rosyjskim lotniskiem uniemożliwiała bezpieczne lądowanie. W efekcie o mało nie doszło do katastrofy. Przerażony kontroler ze Smoleńska, widząc rozpaczliwe manewry rosyjskich pilotów, krzyczał: "Job twoju mać, o k..., ale jaja". Rosyjski samolot został odesłany na inne lotnisko. Kontroler  miał również stwierdzić: "trzeba Polakom powiedzieć, jaki dla nich k... wylot!". Jednak załoga polskiego tupolewa nie została ostrzeżona, że warunki się pogarszają.

>>> Bóg NIE CHCIAŁ, żeby Lech Kaczyński był prezydentem - wpis na Forum SE.pl

- O 7.41 (polski Tu-154M był już w drodze do Rosji) wiceszef bazy w Smoleńsku płk Nikołaj Krasnokutski raportował swojemu przełożonemu w Moskwie o kryptonimie "Logika": "nie wyrabiam, Smoleńsk przykryło". Kiedy usłyszał, że polski Tu-154 jest już w drodze, wypalił: "To trzeba dla niego szukać zapasowego". Ostatecznie Rosjanie uznali, że polski tupolew zrobi "kontrolne zejście". A jak się nie uda, odeślą go do Moskwy.

- Tu-154M leciał niezgodnie z tzw. ścieżką podejścia - czyli prawidłowym torem schodzenia do lądowania. Przez ostatnie kilkanaście sekund przed katastrofą zszedł zdecydowanie za nisko. Mimo to Rosjanie powtarzali: "na ścieżce", czyli że wszystko jest w porządku.

- kiedy Tu-154M był 30 metrów nad ziemią (piloci przekonani, że są o 70 metrów wyżej, w czym utwierdzała ich wieża), padła komenda: "Horyzont" - czyli że muszą się wznieść. Zdaniem polskich ekspertów było już za późno. Komenda powinna paść 11 sekund wcześniej, kiedy tupolew pierwszy raz znalazł się poniżej ścieżki podejścia. Ale wtedy piloci słyszeli, że wszystko jest OK.

- Rosjanie do końca nie wiedzieli, jaka jest pogoda nad Smoleńskiem. O 7.07 polski jak-40 usłyszał, że widoczność jest 1500 metrów. Minutę później rosyjski ił został poinformowany, że widoczność wynosi poniżej 1000 metrów. O 8.33, kiedy Tu-154M zbliżał się do Smoleńska, kierownik lotów wieży dostał informację od służb meteo i krzyknął: "Ten z meteo niepoczytalny czy co, on podaje teraz 800. A tam maksymalnie 200 metrów jest". Oznacza to, że widoczność była grubo poniżej minimum dla tego lotniska i żaden samolot nie powinien lądować.

- Rosjanie nie potrafili podjąć decyzji, co zrobić z polskim tupolewem. Chcieli odesłać go na inne lotnisko. W końcu wiceszef bazy w Smoleńsku płk Nikołaj Krasnokutski wydał komendę kontrolerowi lotów: "Przede wszystkim przygotuj go na drugi krąg. A... na drugi krąg i koniec". I zaraz dodał: "Sam podjął decyzję... niech sam dalej...".  Oznacza to, że rosyjski pułkownik zostawił polskich pilotów samych sobie.

- obsada wieży w Smoleńsku, działając pod dużą presją, popełniała wiele błędów i nie stanowiła wystarczającego wsparcia dla załogi polskiego Tu-154M.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki