Stwórzmy wyjątkowy portret Polonii

2015-06-06 21:41

Polski rysownik satyryczny  Szczepan Sadurski i „Super Express” zapraszają do wspólnej zabawy. Każdy z naszych Czytelników może wziąć udział w wyjątkowym przedsięwzięciu artystycznym i razem z polskim rysownikiem satyrycznym Szczepanem Sadurskim stworzyć wyjątkową wystawę wyjątkowych ludzi, narysowanych w wyjątkowy sposób. Prace, a na nich ludzi z polonijnego środowiska, będzie można oglądać podczas październikowej nowojorskiej wystawy. Co tydzień na łamach SE ukazywać się będzie karykatura znanej polonijnej postaci. Czytelnicy będą mogli nominować kolejnych bohaterów. Wystarczy wyciąć kupon i wpisać na nim nazwisko i imię znanej osobistość polonijnej. Spośród nadesłanych zgłoszeń wylosujemy szczęśliwców, którzy też staną się bohaterami rysunku. Tymczasem, tuż przed tworzeniem wyjątkowej wystawy, Szczepan Sadurski – pochodzący z Lublina  polski satyryk, rysownik satyryczny, karykaturzysta – opowiada Czytelnikom „Super Expressu” jak zaczęła się jego przygoda z rysunkiem i skąd czerpie energię do wiecznego optymizmu.

Powiedz jak zaczęła się twoja przygoda z rysunkiem satyrycznym?
– Od dziecka zawsze miałem przy sobie kartkę papieru, ołówek i coś rysowałem. Nie rysowałem tylko po ścianach, bo byłem dobrze wychowanym dzieckiem. Gdy miałem 6 lat rodzice wysłali moje rysunki do redakcji  „świerszczyka". Chyba były dobre, bo nie uwierzono że tak rysuje ktoś, kto jeszcze nie chodzi do szkoły. W prasie zadebiutowałem, jako 14-latek, w słynnym „Świecie Młodych" - w tym samym miejscu, gdzie drukowano komiksy z Tytusem oraz Kajkiem i Kokoszem, co zdopingowało mnie do dalszej pracy. Kilka lat później, w połowie lat 80. byłem najczęściej drukowanym rysownikiem w kultowym obecnie tygodniku satyrycznym „Szpilki” W 1986 dostałem „Złotą Szpilkę” za rysunek roku. Do chwili obecnej moje rysunki ukazały się w blisko 200 tytułach prasy w Polsce i na świecie.

Czy od zawsze tryskałeś takim świetnym poczuciem humoru?
– Jestem urodzonym optymistą. Każdy mój rysunek od zawsze jest okraszony humorem, tak było od najmłodszych lat. Uwielbiałem rysować i oglądać śmieszne rysunki. W moim domu zawsze można było znaleźć dużo zapełnionych moimi rysunkami kartek i zeszytów.

A czy ktoś z twojej rodziny miał zdolności plastyczne?
– O dziwo, w mojej rodzinie byłem pierwszy, który ma dobrą rękę do rysowania. Jednak patrząc przeszłość mojej rodziny wiele wskazuje na to, że do zawodu satyryka zostałem namaszczony przez dziadka Bogusława. Gdy moja mama była w ciąży, dziadek będący przed wojną fanem satyrycznej audycji radiowej „Wesoła Lwowska Fala” i jej Bohaterów Szczepka i Tońka, zaproponował, że jeśli na świat wyda syna, niech otrzyma imię Szczepan. Być może to był znak od Boga i po prostu musiałem zostać satyrykiem.

Gdzie czerpiesz inspiracje do pracy artystycznej?
– Satyryk to rodzaj dziennikarza, który szuka inspiracji zawsze i wszędzie. Pomysły wpadają znienacka podczas obserwacji świata i otoczenia. Nawet z banalnych rzeczy oraz sytuacji można stworzyć coś, co zainteresuje publiczność.
Jesteś założycielem Partii Dobrego Humoru. Z jakiego powodu ją założyłeś?
– Dobry humor jest od wielu lat moim zwariowanym hobby, którym zarażam różnych ludzi w Polsce i na całym świecie, a równocześnie moim zawodem. Dlatego w 2001 roku wymyśliłem tę zwariowaną organizację, którą do dziś kieruję. Aktualnie mamy ponad 4 tysiące członków na wszystkich kontynentach, z wyjątkiem Antarktydy - ponieważ tam mieszkają tylko pingwiny. Są to ludzie lubiący się śmiać, z poczuciem humoru i z optymizmem patrzący w przyszłość. Chcę podkreślić, że choć w nazwie jest słowo "partia", jesteśmy jak najdalej od polityki. Naszym celem jest zmieniać świat ma lepszy, bardziej uśmiechnięty i przyjazny człowiekowi. Chcemy nasze życie wypełniać radością.
A ile wynosi składka członkowska?
– Tu wszystkich zaskoczę, w naszej partii nie ma składek finansowych. Każdego dnia wystarczy uśmiechnąć się co najmniej trzy razy. Członkiem Partii Dobrego Humoru (po angielsku: Good Humor Party) może zostać każdy, jeśli ma poczucie humoru. Na bok odsuwamy politykę, waśnie narodowe i religijne. Odsuwamy też wszelkie smutki i zawiść. Bo tylko optymiści mogą zmieniać świat na lepszy, a jeśli do tego mają poczucie humoru, tym lepiej. 
Powiedź ile czasu potrzebujesz na wykonanie karykatury?
Gdy jedną karykaturę rysowałem w dwie-trzy minuty mówiono, że jestem z najszybszych karykaturzystów świata. Tymczasem niedawno, na międzynarodowych targach w Anglii i Niemczech, warunki były ekstremalne i okazało się, że umiem narysować jedną karykaturę nawet w 30 sekund. Żeby się w tym czasie wyrobić, mój autograf musiał być już na kartoniku, bo na to potrzebowałem dodatkowych 2-3 sekund czasu, którego już nie było. Ale robię też pracochłonne, efektowne karykatury ze zdjęć. Niedawno obliczyłem, ze w ostatnich 10 latach zrobiłem narysowałem 40 tysięcy osób. Jeśli dodać do tego codzienne zamówienia od redakcji, stacji telewizyjnych, agencji reklamowych i innych firm, niewykluczone, że jestem najbardziej zapracowanym karykaturzystą w Polsce.

W październiku planujesz przyjazd do NYC. Która to będzie twoja wizyta w Stanach?
– To będzie trzeci raz, kiedy odwiedzę Nowy Jork. W 2012 roku byłem na zaproszenie Stowarzyszenia Polonia of Long Island, którego prezesem była wówczas Marta Wesołowska oraz nie istniejącego już polonijnego portalu Sławomira Przybyłowicza, przy finansowej pomocy P-SFUK. Uczestniczyłem w weekendzie kultury polskiej w Copiague, miałem szereg wystaw i spotkań z Polakami, wziąłem też udział w Paradzie Pułaskiego. Na bazie tych doświadczeń, w październiku chciałbym zrobić coś nieco innego, ale znów dać radość i uśmiech Polakom w metropolii nowojorskiej.

Jakie wrażenie wywarła na tobie metropolia?
Zachwyciłem się nowoczesną architekturą Nowego Jorku i Manhattanu, choć równocześnie powiem, że tyle zgromadzonych na niedużym obszarze wieżowców na Manhattanie potrafi człowieka przytłoczyć. Mimo tego, że mieszkam w Warszawie, gdzie jest coraz więcej wieżowców, na Manhattanie czuję się trochę dziwnie, lecz równocześnie czuję w sobie więcej energii niż zwykle. Pomyślałem sobie wówczas o osobach, które trafiają na Manhattan z małych polskich wiosek. Jak oni muszą się czuć przytłoczonymi ogromem metropolii?
Co tym razem sprowadza cię do Nowego Jorku?
– W październiku we współpracy z Januszem Skowronem na Greenpoincie odbędzie się moja kolejna wystawa. Tym razem do udziału w wystawie chcę zaprosić polonijnych liderów, ludzi polonijnego biznesu i kultury, którym wcześniej narysuję karykaturę. Będzie to jedyna w swoim rodzaju wystawa, w którą mam nadzieję zaangażuje się cała Polonia. Od razu uspokoję, że karykatura w moim wykonaniu, to wesoły i sympatyczny portret. Tym bardziej zapraszam wszystkich mających poczucie humoru do współpracy. Zróbmy wyjątkową wystawę wyjątkowych ludzi, narysowanych w wyjątkowy sposób przez Sadurskiego. 

Agnieszka Granatowska

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki