Czarne skrzynki wydobyte z prezydenckiego Tu-154M opowiedzą taką historię

2010-04-11 23:55

Dochodziła godzina 8.56, kiedy kapitan pilot Arkadiusz Protasiuk (†36 l.) przechylił samolot Tu-154M do lądowania. Wtedy przesądził się los 96 osób, które podróżowały na pokładzie. Nie minęły sekundy, a maszyna z hukiem runęła na ziemię i stanęła w płomieniach. Dlaczego feralne lądowanie skończyło się tragedią? Rosjanie zapewniają, że zrobią wszystko, żeby to wyjaśnić.

Co działo się nad zasnutym mgłą smoleńskim lotniskiem? Jedyne informacje, jakimi w tej chwili dysponujemy, pochodzą od Rosjan. Wiadomo, że w odległości około 50 km od lotniska Smoleńsk-Siewiernyj prezydencki samolot znalazł się w zasięgu jego służby kontroli lotów.

Krytyczne minuty we mgle

W tym momencie, według gen. Aleksandra Alioszina, zastępcy szefa sztabu rosyjskiego lotnictwa, załoga otrzymała informację o trudnych warunkach panujących na lotnisku. Gęstniejąca od rana mgła ograniczała widoczność. Według naszych informacji chmury wisiały zaledwie 60 metrów nad lotniskiem.


W przypadku maszyny takiej jak Tu-154M, przepisy dopuszczają lądowanie, kiedy chmury unoszą się 80-100 metrów nad ziemią, a widzialność to co najmniej 1 kilometr. Dlaczego mimo to pilot zdecydował się lądować?

Pilot nie słuchał ziemi?

Według władz rosyjskich, załoga tupolewa nie posłuchała kontrolera lotów, który rekomendował lot na lotnisko zapasowe w Mińsku lub Moskwie. Załoga rozpoczęła procedurę lądowania. Na około 1,5 km przed lotniskiem samolot zaczął gwałtownie zmniejszać wysokość. Kierownik lotów miał wówczas wydać komendę, by samolot wyrównał i dalej leciał poziomo. Pilot kontynuował zniżanie, choć z ziemi padły kilkakrotne komendy przerwania lądowania i odejścia na lotnisko zapasowe. Załoga nie posłuchała...

W tym momencie tupolew nr 101 leciał zaledwie kilka metrów nad ziemią, co najmniej 70 metrów niżej niż powinien. Samolot znajdował się też około 150 metrów od osi pasa do lądowania.

Pilot prawdopodobnie próbował skręcić i kontynuować lądowanie. Przechylił samolot... I w tym momencie doszło do katastrofy. Lewe skrzydło maszyny ścięło kilka drzew i antenę jednego z urządzeń lotniska. Maszyna runęła na ziemię blisko kilometr przed pasem lotniska. Najpierw odłamał się ogon, a ułamek sekundy później przedział pasażerski stanął w płomieniach. Nikt nie miał szans przeżyć tej katastrofy.

Rosjanie bali się lądować

W sobotę rano na smoleńskim lotnisku miały lądować trzy samoloty. O 7.15 (czasu polskiego) wylądował polski Jak-40. Po nim miał lądować rosyjski Ił-76, ale z powodu załamania pogody jego załoga zdecydowała się polecieć na inne lotnisko. Pilot Tu-154M z prezydentem RP na pokładzie podjął inną decyzję...

Według rosyjskich mediów tamtejsze służby rozważają trzy hipotezy katastrofy: zła pogoda, błąd pilotów lub niesprawność maszyny. Więcej będzie wiadomo po odczytaniu zapisów z czarnych skrzynek z rozbitej maszyny, które odnaleziono na miejscu katastrofy.

Prokurator generalny Rosji Jurij Czajka, kierujący dochodzeniem, już w sobotę stwierdził, że możliwość wystąpienia usterki technicznej uważa za mało prawdopodobną przyczynę katastrofy.

Pojawiła się także informacja, że prezydencki samolot krążył nad lotniskiem, oceniając możliwości wylądowania. Gdyby to się potwierdziło, byłoby to kolejne złamanie procedury obowiązującej w lotnictwie cywilnym.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki