Tragiczny koniec mężczyzny, który zasłynął seksem w diabelskim młynie w Las Vegas

2016-03-22 1:00

27-letni Philip Panzica, o którym było głośno w całej Ameryce za sprawą seksu w diabelskim młynie w Las Vegas, nie żyje. Mężczyzna został zastrzelony. Choć policja oficjalnie tego nie potwierdza, stało się to na oczach swojej narzeczonej.

Do tragedii doszło w sobotę w Houston w Teksasie. Z ustaleń śledczych wynika, że Panzica i jego partnerka wracali z nocnego klubu dla panów, gdzie kobieta pracuje jako striptizerka. Wyszli z niego z dwoma innymi mężczyznami – Bryantem Wattsem i Arronem Jonesem, którzy wsiedli z parą do ich samochodu. Usiedli z tyłu.
W pewnym momencie, jeszcze na parkingu, doszło do między nimi i Panzicem do awantury, a po chwili jeden z mężczyzn siedzących na tylnym siedzeniu strzelił do siedzącego za kierownicą 27-latka.
Następnie jeden z napastników wyciągnął ciało krwawiącego Panzicy na ulicę, a drugi kobietę, po czym odjechali z piskiem opon.
Krzycząca kobieta zaalarmowała przejeżdżającego obok klubu kierowcę ciężarówki, który z kolei powiadomił policję podając opis samochodu i tablic rejestracyjnych.
Watts i Jones zostali zatrzymani w niedzielę po pościgu w Concho County. Watts Jones usłyszeli zarzut morderstwa. Philipa Panzicy nie udało się uratować. Mężczyzna został zabity niemal sześć tygodni po tym, jak został aresztowany za uprawianie seksu z 21-letnią Chloe Scordianos w wagoniku diabelskiego młyna w Las Vegas. Przyznał się, że zrobił to, bo pokłócił się z ówczesną dziewczyną.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki