USA: Komu przeszkadzają polskie domowe przedszkola?

2012-12-14 10:44

Małe przedszkola, prowadzone na licencji w odpowiednio do tego przystosowanych domach, cieszą się w Nowym Jorku wielką popularnością. Również w bardzo licznej grupie polonijnych rodziców, którzy chętnie posyłają tam swoje pociechy, gdyż są tańszą alternatywą. A niejednokrotnie gwarantują lepszą opiekę niż publiczne przedszkola. Tymczasem okazuje się, że nie każdemu to się podoba... Niektóre prowadzące takie ośrodki Polki skarżą się, że ktoś pisze na nie donosy.

– To jest naprawdę niewiarygodne. Ludzie piszą anonimowe listy do Wydziału Zdrowia i innych agencji miejskich, w wyniku tego nasze placówki są odwiedzane przez różnych inspektorów – żali się „Super Expressowi” właścicielka domowego przedszkola na Ridgewood. – Komu my przeszkadzamy? Przecież mamy wszystkie wymagane pozwolenia, musimy skończyć kilka kursów. Nie ma mowy, żebyśmy prowadziły placówkę dla dzieci bez odpowiednich licencji – mówi Polka. Dodaje, że dla niej najważniejsze jest dobro dzieci.

W takim przedszkolu może przebywać jedynie 12 maluchów. Jednym z najczęstszych anonimów są donosy co do liczby podopiecznych.
– Po jednym z takich donosów wpadło do mnie trzech inspektorów i przeszukali cały dom, zaglądali do szaf i pod łóżka. To było okropne, nie mówiąc o stresie, jaki przeżyły przedszkolanki. A do tego dzieci były bardzo wystraszone – opowiada Barbara.

– Oczywiście okazało się, że inspektorzy niczego nie znaleźli, spisali protokół i po kilku godzinach opuścili placówkę – dodaje.

Z rozmów, jakie przeprowadziliśmy z właścicielami domowych przedszkoli, wynika, że czasami donosy piszą... sami rodzice. – Miałam w grupie bardo niegrzeczne dziecko. Gryzło i biło inne dzieci, było po prostu nie do ujarzmienia. Zgłosiłam zaistniały problem rodzicom. Niestety, mimo mojej interwencji zachowanie dziecka się nie poprawiło. Dlatego sama byłam zmuszona do usunięcia dziecka z przedszkola. Zaproponowałam matce, żeby poszukała sobie innej placówki – opowiada Barbara.

Przedszkole prowadzone w domowym zaciszu to niewątpliwie świetna alternatywa dla wszystkich pracujących rodziców mających małe dzieci. Za 250–300 dolarów w tygodniu mają zapewnioną nawet 9 lub 10-godzinną kompleksową opiekę – z kilkoma posiłkami włącznie – dla swoich pociech.
Dodatkowo panie przedszkolanki uczą milusińskich polskich piosenek. – W naszym przedszkolu mamy nawet rytmikę i elementy śpiewu – mówi nam właścicielka przedszkola z Maspeth.

Polki prowadzące domowe przedszkola chciałyby w stu procentach poświęcić swój czas na opiekę nad powierzonymi im dziećmi, a nie przepychać się z nasyłanymi przez anonimowych donosicieli inspektorami.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki