Wydry morskie od dwóch lat wykradają deski surferom w Kalifornii. Specjalne ostrzeżenia na plażach
Alarm dla Kalifornii! Surfujące wydry nie dają za wygraną i nękają wyluzowanych dotąd niezmiennie surferów. Sprawa jest poważna, doszło do tego, że pisze już o niej nawet "The New York Times". Co się dzieje? Stwory zwane wydrami morskimi, kałanami morskimi lub po prostu wydrozwierzami opanowały plaże Kalifornii i wykradają deski surfingowe. Doszło do tego, że na plażach zamieszczono specjalne ostrzeżenia przed futrzanymi rabusiami. Zaczęło się dwa lata po tym, gdy pewna wydra morska stała się gwiazdą internetu, kradnąc deski surferom u wybrzeży Santa Cruz. Jej wizerunek trafił na koszulki, billboardy, a nawet do lodziarni i... sklepów z marihuaną, legalną w Kalifornii. Teraz historia się powtarza. W tym tygodniu doszło do dwóch niemal identycznych incydentów – a lokalni surferzy zaczynają się zastanawiać, czy to powrót znanej złodziejki, czy debiut jej naśladowczyni.
ZOBACZ TEŻ: Pożar w samolocie pełnym ludzi! Płomienie buchały tuż nad głowami
Musiały interweniować służby ratunkowe, były przepychanki z futrzanym nieproszonym gościem
W ostatnią środę 21-letnia studentka, Isabella Orduna, łapała fale w znanym wśród surferów miejscu zwanym Steamer Lane, gdy poczuła lekkie ukłucie w stopę. Chwilę później na jej desce siedziała dorodna i gotowa na wszystko wydra. „To było jak widok małego niedźwiedzia w piance” – opowiadała. Próby przepędzenia intruza na nic się nie zdały. Musiały nawet interweniować służby ratunkowe i po krótkiej przepychance z futrzanym nieproszonym gościem deska wróciła do właścicielki w stanie nienaruszonym. Dzień później odnotowano niemal identyczne zdarzenie.
ZOBACZ TEŻ: Morderca Johna Lennona przerywa milczenie. Ujawnił swój motyw
Według Gena Bentall z organizacji przyrodniczej Sea Otter Savvy, liczba zarówno surferów, jak i wydr morskich w rejonie Santa Cruz systematycznie rośnie, a to prowadzi do nieuniknionych spotkań. „Wydry nie mają gdzie uciec przed ludźmi. Są niepokojone średnio sześć razy dziennie. To nie tylko stresuje zwierzęta, ale też przyzwyczaja je do obecności człowieka, co rodzi ryzykowne sytuacje, jak ta z Isabellą” - mówi Bentall dla "New York Post". „Nie chodzi o to, by je usuwać czy karać. Chodzi o to, by dać im więcej przestrzeni” – zachęca Bentall.