"Zabiłem kilka osób ze swojej rodziny" - powiedział spokojnie do telefonu Kevin Milazzo (+41 l.), kiedy wykręcił numer telefonu na policję. Wcześniej w miejscowościach Corsicana i Frost pod Dallas 41-latek urządził przerażającą krwawą jatkę. Zastrzelił najpierw swoich rodziców - matkę i ojczyma. William 'Bill' Mimms (+68 l.) i Connie Mimms (+61 l.) zginęli w swoim domu w Corsicanie. Potem Kevin Milazzo pojechał do Frost. Tam w jednym domu zginął młodszy brat mordercy, Joshua (+21 l.), a wraz z nim Hunter Freeman (+4 l.). Mały chłopiec był synem byłej partnerki zabójcy. W domu przebywała też właśnie ta kobieta. Pattie Freeman (42 l.) została ciężko ranna i przebywa w szpitalu. Jakie było podłoże tej strasznej tragedii? To wyjaśni śledztwo, nadal nic nie wiadomo o motywie, jaki kierował Kevinem Milazzo.
NIE PRZEGAP: Stan wyjątkowy w stolicy! Protesty w Kanadzie przeciw restrykcjom covidowym
NIE PRZEGAP: Królowa Elżbieta II panuje już 70 LAT! Wielki jubileusz. ZDJĘCIA
Jedno jest pewne - on też już nie żyje. Zanim policjanci go namierzyli, oddał ostatni strzał, tym razem sam do siebie. Jeszcze żył, gdy transportowano go do szpitala, tam zmarł. Tymczasem rodzina prowadzi zbiórkę pieniędzy na rzecz rannej Pattie. Jak piszą jej bliscy, zabity 4-latek był "cudownym dzieckiem", które przyszło na świat, chociaż lekarze mówili Pattie, że nie może mieć dzieci. Był wcześniakiem i walczył o życie, a kiedy walkę ostatecznie wygrał, życie to zostało przerwane przez byłego partnera matki.