Isabel Marcinkiewicz: Kiedyś byłam wizytówką Kazimierza i jego trofeum, a zaczęłam być ciężarem!

2015-01-12 14:48

Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz (34 l.) nigdy nie pchała się do wielkiej polityki. - To Kaz traktował mnie jak wizytówkę, jak trofeum, chwalił się mną. Ale w domu często wykrzykiwał podczas awantur: "Iza, to ja byłem premierem i ja mam rację". Tak nieszczera, obłudna, interesowna osoba nigdy nie powinna zajmować stanowisk politycznych. Tymczasem on z grupą znajomych chce założyć partię. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie! Polacy! Już nigdy na niego nie głosujcie. Teraz w odpowiedzi na jego dawne "Yes, yes, yes!" mówię zdecydowane: "No, no, no!" - podkreśla w szczerej rozmowie z "Super Expressem" żona byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza (56 l.).

- Kaz chce wrócić do polityki i założyć partię. Sam na pewno tego nie zrobi. Od wielu miesięcy rozmawia o tym z Michałem Kamińskim (43 l.) i Romanem Giertychem (44 l.). Oni doskonale wiedzą, że Kaz jest bardzo sterowalny. Więc ta współpraca jest im na rękę - zaczyna czwartą część pamiętników Isabel.

Kaz to polityczny mapet

- Pan G. to władza dla władzy, pan K. to politykowanie, bo dobrze się czuje w kombinowaniu. A Kaz to taki mapet, marionetka do sterowania, któremu trzeba powiedzieć, co ma robić, i będzie to robił - ocenia Isabel. - Kiedyś bardzo często się spotykali. Kilkanaście miesięcy temu o mało nie ogłosili decyzji o powstaniu partii. Ale według tego, co mówił Kaz, pan G. się wycofał, bo dokładnie policzył, że potrzeba za dużo pieniędzy. Zamiast partii założyli Instytut Myśli Politycznej. Kiedyś poznałam pana G. Wiele razy się widzieliśmy, np. na urodzinach Michała Kamińskiego. Nawet się ze mną nie witał. Niektórym kultura osobista nie po drodze. Bardzo negatywnie go odbieram - stwierdza.

Sprawdź więcej: Dramatyczne wyznanie Isabel Olchowicz-Marcinkiewicz: "Kaz zostawił mnie ze sparaliżowaną ręką" TYLKO U NAS!

Isabel! Nie pozwolę, by mnie wymazali z historii

- Doskonale wiedziałam, że Kaz był premierem. Ale nie byłam tym jakoś podekscytowana. Od 2004 roku mieszkałam w Londynie. Człowiek to dla mnie człowiek, nie stołek, pozycja. Miałam tam ciekawe życie i bardzo dobrą pracę. Na początku traktowałam go jak jednego ze znajomych. Byłam dla niego przewodnikiem i tłumaczką, pisałam e-maile po angielsku, pomagałam pisać teksty do wystąpień. Miałam wewnętrzną satysfakcję, jak ktoś go za nie pochwalił - dodaje. - I w Anglii, i po powrocie do Polski często dzwonili do niego dziennikarze. Od razu poznawałam, czy rozmawia z kobietą, czy z mężczyzną. Są dziennikarze, którym nigdy nie odmawia, np. gdy do TVN 24 zaprasza go pewna atrakcyjna, wysoka dziennikarka - stwierdza Isabel. - A jeśli media nie dzwoniły przez kilka dni, to się bardzo irytował. Kiedyś go zapytałam, dlaczego tak często chodzi do telewizji, a on mi na to odparł, że robi to, bo oni chcą go wymazać z historii. Stwierdziłam: przecież nie mogą ciebie wymazać. Zrobiłeś to, co zrobiłeś i koniec. Spytałam, czy chce sobie jakoś przedłużyć kadencję. Ciągle sprawiał wrażenie, jakby cały czas był premierem - podkreśla Isabel. - Bardzo się denerwował, kiedy mnie zapraszali dziennikarze. Chciał mieć wpływ na każde słowo, które wypowiem. Czasami, gdy się wkurzył, to mówił: Iza, ja byłem premierem, pamiętaj o tym, wiem, jak to powinno być zrobione. Tylko życie to jedno, a premierowanie, które było dawno temu i trwało raptem 9 miesięcy, to drugie. Ale on musi wyolbrzymiać swoje zasługi. Prawie co dzień wpisuje w wyszukiwarce swoje nazwisko. Jak znalazł coś negatywnego, to chodził nabuzowany. Czasem do mnie mówił jak do córki. A przecież wiedział, ze bierze sobie młodszą żonę, partnerkę, a ja ojca już mam i drugiego nie potrzebuję - kwituje Isabel.

To dwulicowy krętacz

- Znam go od podszewki. On nie jest dobrym człowiekiem. Jest fałszywy, dwulicowy. Jak mówi stare przysłowie: modli się pod figurą, a ma diabła za skórą. Po moim wypadku ludzie oglądali zdjęcia i myśleli, że to taki dobry mąż, bo trzyma mnie za rękę, odwiedza, opiekuje się. A robił to tylko, gdy byli fotoreporterzy, bo tak wypadało. Nigdy nie powinien wrócić do polityki. Przez to, że potrafi tak ranić. Jest mocny w gębie i na tym się kończy. Kończy się na gadaniu, na krętactwach. Zawsze mówi to, co inni chcą usłyszeć. Operuje populistycznymi tekstami. Chodzi do telewizji, prawi pseudomądrości, poucza innych, co i jak powinni, moralizuje... A może warto zacząć od siebie? Nie ma kręgosłupa moralnego. Uprawiał dulszczyznę! W czterech ścianach byłam niejednokrotnie poniżana, obrażana, a na zewnątrz pokazywał się jako czuły mąż. Oczekiwał szacunku ode mnie, a mnie traktował źle, ciągle wpędzał w poczucie winy, odbijał sobie swoje niepowodzenia na mnie.

Zobacz również: Kaz Marcinkiewicz rzucił Isabel! Teraz kupi Harleya i pojedzie na dyskotekę podrywać panienki?

Marzy, by wrócićna salony

I ten człowiek był premierem?! Czy zasady obowiązujące w życiu prywatnym nie powinny iść w parze z zasadami społecznymi, moralnymi wyznawanymi publicznie, i odwrotnie? Czy opinie, które śmiało głosi na forum, nie powinny mieć odzwierciedlenia w życiu codziennym? Jeśli nie potrafił reagować na potrzeby najbliższych, to jak ma zareagować na potrzeby społeczne? Kazimierz nie jest wiarygodny. To człowiek, który najlepiej dba o siebie. Zaczęłam mu być niepotrzebna po powrocie z Anglii. Zaczęłam być dla niego niewygodna, a jemu na nowo zamarzył się powrót na salony, bycie w centrum uwagi, poklask. Kiedyś byłam wizytówką i jego trofeum, a zaczęłam być ciężarem. A teraz chcę się pozbyć obciążenia psychicznego, którym mnie obarczał w ciągu ostatnich lat. Z każdym tygodniem, miesiącem będzie lżej.

Zobacz też: Kazimierz Marcinkiewicz do Isabel: "Może byś się wyprowadziła?" TYLKO W "SUPER EXPRESSIE"!

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki