Vancouver: Mechanik im pomoże

2010-02-16 3:00

Głównym problemem polskich bobsleistów nie było ukształtowanie szybkiego toru w Whistler. Nie wiedzieli, co zrobić, żeby uniknąć... wysiłku przenoszenia własnymi rękami 250-kilogramowego boba na miejsce startu. Na szczęście udało się ten problem rozwiązać.

- Dziękujemy prezesowi PKOl Piotrowi Nurowskiemu, że przydzielił nam do pomocy mechanika olimpijskiej ekipy - mówi Andrzej Kupczyk, jeden z trenerów polskiej czwórki.

Boba trzeba przenieść tuż przed startem i gdyby polscy bobsleiści musieli to zrobić sami, potem zabrakłoby im sił, żeby bić się o dobrą lokatę.

- Na szczęście teraz poradzimy sobie z pojazdem, nie fatygując zawodników - cieszy się Kupczyk.

Śmiertelny wypadek gruzińskiego saneczkarza nie przestraszył polskich bobsleistów.

Przeczytaj koniecznie: Vancouver: Tragiczna śmierć Gruzina Kumaritaszwiliego (VIDEO)

- To twarde chłopaki. Nie było żadnej reakcji odwrotu - zapewnia trener Kupczyk. - Jak ktoś idzie do tego sportu, to wie, co robi. Tutejszy tor nie jest dobrze wyprofilowany, dla bobsleistów, niebezpieczny jest zwłaszcza jedenasty zakręt. Ale jak się dłużej potrenuje, to się udaje prawidłowo pokonać całą trasę. Tor jest bardzo szybki, ale być może zawodnicy też nie są dostatecznie przygotowani. Choć też nie powinno się zdarzyć, aby w niebezpiecznym miejscu nie było ochronnych nakrywek na szczycie bandy, które wylatującego zawodnika odbiłyby do rynny - kończy Kupczyk.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki