- Drzazga w stosunkach parlamentarnych została wyjęta - mówił uradowany kilka chwil po głosowaniu. Teraz będzie już mógł zasiąść w służbowej limuzynie, na której wcześniej tak mu zależało.
Od rana wybór Romaszewskiego stał pod dużym znakiem zapytania. Atmosferę podgrzała wypowiedź zainteresowanego, który spór wokół swojej kandydatury nazwał "muchotłukiem emocjonalnym". W szeregach Platformy Obywatelskiej zawrzało. Ostatecznie senatorowie z PO spuścili z tonu i poparli Romaszewskiego.
Przypomnijmy: w pierwszym podejściu kandydatowi PiS zabrakło 8 głosów. Romaszewski żalił się wówczas, że został skrzywdzony. - Będę teraz mniej zarabiał i więcej pracował, nie będę miał samochodu - biadolił na antenie TVN 24. - Czy korcą mnie przywileje? A kogo nie korcą! - dodawał. Wszyscy byli zszokowani, że legendarny działacz opozycji antykomunistycznej bez żenady mówi o materialnych aspektach swojej pracy.
Teraz dostał to, co chciał - większe uposażenie, gabinet z sekretarką, no i luksusową limuzynę.