Nieznane zdjęcia Romana Wilhelmiego

2010-11-03 18:30

Lekarz poprosił mnie do gabinetu. "Pana brat umiera" powiedział i dodał: "Tylko proszę mu tego nie mówić!". Płakałem. Droga korytarzem z gabinetu do pokoju Romka była najgorsza w moim życiu - tak Adam Wilhelmi (71 l.) opowiada "Super Expressowi" o swoim bracie, wielkim aktorze Romanie Wilhelmim (+55 l.), który zmarł 19 lat temu.

Była nas trójka, Romek jako najstarszy był głównodowodzącym. Potem był Geniu, rocznik '37, i ja. Z całej trójki zostałem tylko ja.

Przeczytaj koniecznie: Halina Frąckowiak o Katarzynie Sobczyk: Byłam z nią do końca

Urodziliśmy się w Poznaniu i tu się wychowaliśmy. Jaki był Romek? Wywijas. Lubił psocić. Ciągał dziewczyny za warkocze, a potem miał kłopoty, bo one z płaczem biegły skarżyć się nauczycielce. Chyba było źle, bo rodzice w końcu przenieśli go z miejscowej podstawówki do szkoły ojców salezjanów w Aleksandrowie Kujawskim, gdzie pewnie surowiej był traktowany.

Oczywiście, że i w domu za te psoty byliśmy karani, najczęściej dostawaliśmy od mamy tym, co akurat trzymała w ręku, ścierką albo łyżką do ubijania ciasta.

Mama było osobą szalenie wesołą, organizatorką towarzyskich spotkań. Prawie każdej soboty schodziło się do nas po 10-15 osób. Genio siadał do fortepianu i grał. Romek... Romek udawał, że gra. Albo recytował. Miał świetną pamięć i dobrze mu te występy wychodziły. I kiedy dostał się na aktorstwo w Warszawie, wszyscy się cieszyliśmy.

Cały rok Romka w Akademii Teatralnej był bardzo dobry. Opiekował się nim prof. Aleksander Bardini (+82 l.). I kiedy wszyscy skończyli studia, Bardini zaangażował ich do Teatru Ateneum. Właściwie całe życie Romek związany był z tym teatrem. I chyba teatr był dla niego ważniejszy od filmu. Kiedy przygotowywał się do roli, robił notatki i nawet późną nocą potrafił zadzwonić do reżysera przedstawienia, by podzielić się swoimi przemyśleniami.

Patrz też: Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego rozdane (galeria!)

Choroba zaatakowała nagle. To był rak wątroby z przerzutami do płuc. Kiedy byłem u Romka w szpitalu na trzy dni przed jego śmiercią, nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Pamiętam, że dzwonił do Francji, by załatwić sobie angaż. Chciał osiąść w Paryżu - to były takie czasy, byli tam już i Pszoniak i Seweryn. W kalendarzu wciąż notował daty spotkań.

Niestety, 3 listopada 1991 roku zmarł.

Henryk Talar (65 l.): Roman miał niewielu przyjaciół

Roman miał niewielu przyjaciół w środowisku artystycznym. Właściwie dwóch: Macieja Domańskiego, reżysera, i Henryka Talara, aktora - wspomina Wilhelmiego Henryk Talar.

Przed laty robiliśmy przedstawienie "Wyspa" Fugarta na Małej Scenie w Teatrze Ateneum. Z tą sztuką pojechaliśmy na festiwal do Genewy i wygraliśmy go. Ja dostałem nawet główną nagrodę. Roman - wyróżnienie. Obraził się na mnie. W garderobie popatrzył na mnie i powiedział jedynie: "Heniu… ta nagroda… wiesz, że to nie tobie się należy", a graliśmy wtedy równorzędne role. Potem długo się do mnie nie odzywał.

Czemu Romek jej nie zdobył? Był wtedy zajęty pracą nad serialem "Kariera Nikodema Dyzmy". A ja byłem wtedy początkującym aktorem i oprócz tej sztuki nie miałem innych propozycji, więc się solidnie przygotowałem.

Ale mimo wszystko można powiedzieć, że od "Wyspy" zaczęła się nasza bliższa znajomość. Traktował mnie jako młodego aktora, który nie jest dla niego konkurencją i dopasowaliśmy się. Roman był 9 lat ode mnie starszy. Ostre sądy wydawał zazwyczaj o swoich kolegach równolatkach. Były bardzo kategoryczne i w stylu "że do d… ", "że ch… warte". Takie były jego "złote myśli".

Miał zawsze wyobrażenie, że gdy ktoś mógł coś zagrać tak jak on, mógł mu coś zabrać. Myślę, że z tego powodu odszedł trochę w samotni, on znany, wybitny aktor. Roman nie był łatwy, spokojny, nie był też kontaktowy. Był mężczyzną niepokornym, który zarówno z kobietami, jak i mężczyznami lubił walczyć. Kontakt z nim był naskórkowy, zależał od jego nastroju. Rzadko kiedy utożsamiał się z nastrojem partnera czy rozmówcy. Roman nie był krytyczny wobec siebie, jeśli miał zastrzeżenia, to były one kierowane do otoczenia.

Zawsze jednak uważałem - i wtedy, gdy razem pracowaliśmy, i dziś - że nie ma bardziej utalentowanego aktora od niego. Było w nim coś, co przewyższało nas wszystkich.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki