- Nie jechałem do Afryki się zakochać. To była ostatnia rzecz, o jakiej mógłbym pomyśleć. Po prostu chciałem robić coś pionierskiego - opowiada. Tuż po studiach nawiązał kontakt z domem dziecka w Jaunde prowadzonym przez siostry zakonne. Pół roku później pojechał tam ze swoją prywatną misją humanitarną. Nazwał ją "Dla świata".
Zobacz: Pogoda na wrzesień 2014, zbliża się JESIEŃ?
- Wiedziałem, że jeśli przy okazji napiszę stamtąd reportaż czy zrobię film o ludziach, którzy potrzebują pomocy, to znajdą się tacy, którzy im pomogą - wyjaśnia. Praca pochłaniała go bez reszty, dopóki nie spotkał Ivette. Świeżo upieczona absolwentka prawa odwiedziła przyjaciół w domu dziecka. A w niego jakby strzelił piorun. Zaczęli się spotykać. W mozole zdobywał jej względy. W końcu się oświadczył. Jej rodzice nie widzieli przeszkód. - Chcieli tylko wiedzieć, czy tak jak oni jestem katolikiem - wspomina Lewicki.
- Poczekałem aż Ivette skończy studia i zabrałem ją do Polski - dodaje. Kilka dni temu wzięli ślub cywilny. Przed nimi - kościelny. Na razie szukają pracy w Warszawie. A potem już klasyka - dom, dzieci... - Chociaż rodziny w Kamerunie mają po kilkanaścioro dzieci, to my będziemy bardziej europejscy. Czwórka nam wystarczy - mówi Ivette.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail