Agnieszka Orzechowska: W WIĘZIENIU było pyszne jedzonko - HISTORIA ŻYCIA

2012-02-14 19:01

Agnieszka Orzechowska (30 l.) nie miała łatwego dzieciństwa. Tułała się po domach dziecka, pogotowiach opiekuńczych, poprawczakach. Trafiła nawet do klasztoru, w którym siostry zakonne chciały ją nawrócić. Ale się nie dała. Ona po prostu wolała być niegrzeczną dziewczynką. Siedziała nawet 10 dni w więzieniu. Modelka była poszukiwana listem gończym za udzielanie narkotyków i w grudniu zeszłego roku trafiła za kratki. Teraz opowiada "Super Expressowi" o swoim życiu, o swojej mamie i pobycie w więzieniu.

Cztery lata temu widziałam się z moją mamą. Zobaczyła mnie w telewizji, raptem znalazła numer i zaprosiła mnie do siebie na święta. Ja z prezentami i paczkami pojechałam do niej. Miałam nadzieję, że znów będę mieć matkę. Wtedy miała młodego faceta i on się ciągle na mnie patrzył... Mama zaczęła robić awantury, powiedziała, że już nie chce, żebym u niej była, że najlepiej byłoby, żebym wyjechała. I tak zrobiłam, spakowałam się i wróciłam do siebie. Ona już nigdy nie dorośnie do tego, by być moją matką.

Została mi jeszcze w rodzinie moja babcia, u której byłam ostatnio. Zawiozłam jej trochę pieniędzy. Ale u niej nic się nie zmieniło, cały czas pije. Moja mama nabrała na nią kredytów i ona nie może wciąż wyjść na prostą.

Kolejną niemiłą sytuacją, jaka mnie w życiu spotkała, było trafienie do więzienia. Tego dnia pokłóciłam się z moim byłym już facetem. Sąsiedzi, słysząc wrzaski, zadzwonili na policję, była interwencja, spisali mnie i od razu zabrali. Miałam być zamknięta na 4 miesiące, ale ze względu na to, że byłam niewinna, wyszłam po 10 dniach.

W więzieniu siedziałam z kobietami skazanymi za morderstwa. Dyrektor ze względu na moje bezpieczeństwo od razu posadził mnie z babciami, które odsiadywały 3-4-miesięczne wyroki za kredyty, pobicia, kłótnie z sąsiadami. Ale były tam też kobiety, które trzęsły całym więzieniem. Na szczęście żadna z nich kosy mi nie wbiła. Wiadomo, że za kratami silniejsze kobiety rządzą. I one nie były dla mnie miłe. Na szczęście jedna z więźniarek się mną zaopiekowała. Musiałam tylko zacząć palić papierosy, żeby się zadomowić. Nie mogłam się wyróżniać. Gdybym miała zatargi z dziewczynami, to byłoby ze mną naprawdę kiepsko, mogła mi się nawet stać krzywda. Tam każda więźniarka miała nóż!

Jedynie, co było tam pozytywne, to jedzonko. Było pyszne, aż przytyłam kilka kilogramów. Śniadania, obiadki o stałych porach. Super.

Ale już nigdy nie chcę tam wracać.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki