Figurski wciąż jest rehabilitowany. Jego życie wisiało na włosku. Wczoraj na chwilkę opuścił szpital. - Miałem wylew krwi do mózgu. To jest tak, że budzisz się z potwornym bólem głowy i świadomością, że coś się stało, ale nie wiesz na pewno. Zacząłem sobie przypominać numer telefonu, numer PESEL, żeby sprawdzić, czy funkcjonuje mój mózg. Kiedy spojrzałem na swoją lewą rękę, nie poznałem, że to moja własna kończyna - opowiadał w rozmowie z "Dzień dobry TVN".
Dzięki swojej partnerce Jagnie Michał szybko trafił do szpitala. Z tego dnia pamięta tylko moment przyjęcia do placówki medycznej. Kolejne dni zna tylko z relacji najbliższych. Przeżył piekło.
ZOBACZ: Kurski BĘDZIE MUSIAŁ nagrodzić Kraśkę?
- Pierwsze dwa tygodnie po operacji to jest potworny ból. Przywiązywano mnie do łóżka, ponieważ rzucałem się, błagając o środki przeciwbólowe. W ogóle tego nie pamiętam - relacjonował w czwartek.
Michał uważa, że wylew... wyszedł mu na dobre. - To pomogło mi stanąć na nogi. Nabierasz dystansu do takich rzeczy jak praca, pieniądze... Dałem się prawie wykończyć dla realizowania chorych ambicji - szczerze wyznał.
Dziennikarz wciąż przebywa w szpitalu. Weekendy może jednak spędzać w domu. Pomaga mu to bowiem w rehabilitacji.