Tadla wyznaje: Kliment jest moim największym wsparciem. WYWIAD

2018-03-09 6:00

Od tygodnia nie schodzi z głównych stron gazet i portali. Rozstanie Beaty Tadli (43 l.) z Jarosławem Kretem (55 l.) poruszyło ich fanów. Dziennikarka NOWEJ TV na co dzień widuje się z byłym już ukochanym albo w stacji, albo na parkiecie "Tańca z gwiazdami". Nie jest łatwo znieść to psychicznie. Na szczęście u swego boku ma przystojnego tanecznego partnera Jana Klimenta (44 l.), na którego pomoc może teraz liczyć najbardziej.

- Zacznijmy od narzekania... Co cię boli?

- Nie narzekam. Nie mam takiej natury. Ból biorę z dobrodziejstwem inwentarza. Doskwierające kolano, biodro, stopy, siniaki na rękach i nogach - to wszystko jest wliczone w koszty.

- Przed laty przeprowadzałaś poważne rozmowy z politykami, relacjonowałaś wojnę na Ukrainie. Dziś występujesz w rozrywkowym show. Nie obawiasz się, że pozbawi cię to powagi jako dziennikarkę?

- Od dwóch lat nie ma mnie w dziennikarstwie politycznym, publicystyce. Wyszłam z tego na własne życzenie, zniechęcona tym, co dobra zmiana zrobiła z mediami. Gdyby nie NOWA TV, nie byłoby mnie w programach informacyjnych w ogóle. To mój wybór. A udział w "Tańcu z gwiazdami" jest szansą pokazania się z zupełnie innej strony. Mam czasem wrażenie, że sama się poznaję na nowo. To wyzwanie, które dla pani po czterdziestce jest arcyciekawym doświadczeniem. Z pewnością w kolekcji wspomnień będzie zajmować kluczowe miejsce. Od jakiegoś czasu jestem na zupełnie nowym etapie życia, w którym słowa "nigdy" albo "na pewno" już nie istnieją. Dlatego przyjęłam propozycję i bardzo się z tego cieszę.

- Jak po pierwszym odcinku oceniasz swoją konkurencję?

- Kibicuję wszystkim! Każdy wkłada w występ ogromny wysiłek. Konkurencja jest ogromna, ale staliśmy się dobrą ekipą, wspierającą się, dopingującą. Wygra ten, kto najbardziej przekona do siebie widzów. To przecież im mamy sprawiać radość. Sobie oczywiście też. (śmiech)

- Nawiązały się też pierwsze przyjaźnie. Na czyje wsparcie za kulisami show możesz liczyć?

- Janek Kliment jest dla mnie ogromnym wsparciem. Cudowny człowiek i fantastyczny zawodowiec. Jego żona Lenka to chodząca dobroć. Ona też mi pomaga, pokazuje kobiecą stronę tańca. Oboje są wspaniali i bardzo się kochają. Wcześniej znałam Krzysztofa Gojdzia i zawsze bardzo go ceniłam. Za wrażliwość i profesjonalizm. Fantastyczny facet, łagodzi emocje, dobra dusza.

- Jak radzisz sobie z bliskością z partnerem, która w tańcu jest niezbędna? Co musiałaś w sobie przełamać podczas treningów i występu na żywo?

- Na początku bałam się tej bliskości. Dotyku. Nie jest mi łatwo, ponieważ mam szeroką strefę intymną. Ale bariera okazała się łatwa do pokonania, bo Janek szybko wyjaśnił mi, na czym polegają emocje w tańcu, że jest to teatr, choć wiadomo, że kamera wiele obnaża. Udawać się nie da. Taniec trzeba zrozumieć i pokochać, żeby móc przebrnąć przez program na żywo, w którym nie ma powtórki, nie ma drugiej szansy.

- Jak skomentujesz szum wokół ciebie i Jarka Kreta?

- Wypowiadam się wyłącznie o jednym show, czyli o "Tańcu z gwiazdami". Występ w tym programie daje mi sporo energii i dużo szczęścia. I jeśli ktokolwiek myśli, że swoje prywatne życie oddałabym specom od promocji, to jest w wielkim błędzie. Ludzie od PR Polsatu naprawdę nie są mało inteligentni. Odbiorcy pojawiających się treści też. Proszę o to, by oceniano wyłącznie mój taniec, moją pracę.

Sprawdź: Jarosław Kret jest po rozwodzie. To dlatego unikał poważnych deklaracji?

Jaka to melodia. Znasz autora tych kultowych, polskich piosenek?

Pytanie 1 z 10
"Józek, nie daruję ci tej nocy"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki