Jewhenija Tymoszenko

i

Autor: archiwum se.pl

Jewhenija Tymoszenko: Boję się, żeby Janukowycz nie zabił mamy

2012-10-19 4:00

Pierwsi publikujemy fragmenty wywiadu z książki Marii Przełomiec "Tymoszenko. Historia niedokończona"

Maria Przełomiec: - Jakie jest pani pierwsze wspomnienie związane z mamą?

Jewhenija Tymoszenko: - Mama miała 19 lat, jak się urodziłam. Początki były bardzo ciężkie, żyliśmy dosłownie za kopiejki. Już jako dziecko interesowałam się, czym ona się zajmuje, gdzie pracuje, wypytywałam ją o to. Zresztą, odkąd pamiętam, mama była zawsze czymś zajęta, niesłychanie aktywna.

- I nie żałowała pani? Koleżanki mają swoje mamy na co dzień, a pani ma mamę polityka?

- Rzeczywiście polityka bardzo mamę pochłonęła. Zostawiła biznes, ojca, dotychczasowych kolegów, no ale przecież w wyborach '96 roku pobiła rekord - dostała 96 proc. głosów. To był wielki tryumf, takiego poparcia nie miał na Ukrainie nikt. Potem została wicepremierem i pamiętam, że to była potworna praca, 15-16 godzin na dobę. Ale Kuczma i Azarow mieli jej za złe, że nie godzi się na ich wszystkie oszustwa, więc wypowiedzieli jej wojnę. Zorientowali się, że jako wicepremier odbiera im pieniądze zarobione nielegalnie na energetyce, i mama została uwięziona.

- Do jakiego stopnia polityka wpływała wtedy na pani życie?

- Najbardziej bolały mnie brudy wylewane przez prasę, trzeba było się przed tym bronić i te cztery lata do pomarańczowej rewolucji żyliśmy jak w oblężeniu, atakowali nas wszystkich zewsząd.

- I nie pomyślała pani, że mama zrobiła błąd, idąc w politykę?

- Szczególnie moja babcia, mama mamy, prosiła, żeby próbować się dogadać, nie walczyć, ale mama rozumiała, że jest tylko białe i czarne i że jeżeli ona pójdzie na jakieś ustępstwa, to zleje się z tą czarną masą, będzie musiała godzić się na te wszystkie korupcyjne mechanizmy.

- Pani jednak dosyć zasadniczo różni się od matki.

- Oczywiście. Nie mam w sobie nic z polityka, mam zupełnie inny charakter, ale myślę, że świat słucha mnie dlatego, że wcześniej widział i właściwie ocenił jej działania i że teraz wie, jak bardzo niesprawiedliwe były proces i wyrok skazujący mają matkę. Ja jestem tylko pośrednikiem.

- Łatwo było podjąć decyzję, że to właśnie pani będzie broniła matki?

- Nie miałam wyboru. Do momentu jej aresztowania nie chodziłam do sądu, bałam się, że nie wytrzymam tego psychicznie. Stałam pod budynkiem wśród ludzi, ale kiedy mamę zamknęli, jedyną szansą, żeby się z nią móc zobaczyć, było zostanie jej adwokatem posiłkowym. Wtedy zaczęłam chodzić do sądu. Rozprawy odbywały się codziennie, więc w areszcie nie mogłam jej odwiedzać. Niemal natychmiast po ogłoszeniu wyroku przyjechał szef EPP (Europejskiej Partii Ludowej, której członkiem jest ugrupowanie Julii Tymoszenko Batkiwszczyna) pan Martens i powiedział, że powinnam przyjechać do Strasburga i opowiedzieć, co się tu dzieje. To był wrzesień 2011 roku i tak się zaczęło.

- Jak i kiedy to wszystko się skończy?

- Janukowycz dobrowolnie jej nie zwolni, bo zdaje sobie sprawę, że to by oznaczało dla niego klęskę. Zwycięstwo opozycji w wyborach i koniec jego politycznej kariery. Ja się tylko boję, żeby z tego strachu nie próbował jej zabić. By nie uznał, że to najwygodniejsze wyjście. Znamy przeszłość tych ludzi, wiemy, jak w latach 90. załatwiano różne sprawy w Doniecku, no i się boję.

Nie boi się pani o siebie?

Staram się nie bać, ale widzę, że na Ukrainę wrócił strach. Ja po prostu staram się myśleć, że mama jest dzielna, więc ja też nie powinnam tracić odwagi.

- I myśli pani, że mama dalej będzie zajmowała się polityką?

- Oczywiście.

Cały wywiad ukazał się w książce Marii Przełomiec "Tymoszenko. Historia niedokończona".

Jewhenija Tymoszenko

Córka Julii Tymoszenko