Piotr Kuczyński

i

Autor: ARCHIWUM   Piotr kuczyński Główny analityk Xeliona foto archPiotr Kuczyński Główny analityk Xelio

Piotr Kuczyński: Albo zadłużanie, albo wyższe podatki

2016-08-22 7:00

Niemniej, jakoś tak wewnętrznie czuję, że ten system będzie skonstruowany tak, by wpływy z podatków nieco wzrosły - przewiduje Piotr Kuczyński w rozmowie z "Super Expressem"

"Super Express": - Dane wskazują, że od dawna żaden rząd nie zadłużał Polski tak bardzo jak ten obecny. PiS do niedawna oskarżał PO o to, że zapożycza nas jak Gierek. Duch I sekretarza unosi się dziś nad ekipą Beaty Szydło?

Piotr Kuczyński: - Myślę, że na razie nie ma powodów do niepokoju. Z tego, co odnotowałem, swoje potrzeby pożyczkowe na ten rok rząd zrealizował w 80 proc. Sprzedaż obligacji, dzięki którym rząd pożycza, odpowiada za ten przyrost długu. Jednak aby jego skalę właściwie ocenić, trzeba patrzeć na cały rok, a nie tylko półrocze.

- Radzi pan nie podnosić larum?

- Podniesiono je wyłącznie z powodu sezonu ogórkowego.

- Mamy jednak w Polsce obsesję długu publicznego i kiedy tylko choć trochę wzrośnie, pojawiają się głosy, jak to kolejne ekipy prowadzą politykę kosztem następnych pokoleń. A przecież dług publiczny sam w sobie nie jest czymś z gruntu złym, jeśli utrzymuje się na poziomie możliwym do spłacenia.

- Dla naszej gospodarki obecny dług nie jest problemem. W tej chwili poziom zadłużenia w stosunku do PKB wynosi nieco ponad 50 proc. Hiszpania przekroczyła 100 proc. Włochy znacząco ponad 100 proc. Daleko nam do tych naprawdę zadłużonych krajów.

- Minister Morawiecki niedawno przyznał, że 500 plus jest na kredyt, więc ostatnie informacje o wzroście długu od razu połączono z polityką socjalną rządu.

- W tym roku raczej znajdzie się te 17 mld zł na finansowanie 500 plus, choćby dzięki aukcji LTE czy zyskom NBP. W przyszłym roku, jak się wydaje, trzeba będzie państwo trochę zadłużyć, żeby to świadczenie wypłacić.

- Aktywnej polityki społecznej nie prowadzi się na kredyt, ale z podatków.

- Powiedziałbym raczej, że powinno się ją prowadzić z podatków. Jednak większości krajów nie wystarcza na nią pieniędzy wyłącznie z danin na rzecz państwa. Większość z nich się po prostu zadłuża.

- PiS robi jednak rzecz jeszcze bardziej karkołomną - próbuje budować państwo dobrobytu w państwie neoliberalnym z jednymi z najniższych podatków w UE. Na dłuższą metę chyba tak się nie da.

- Według mnie nie. Wydaje mi się, że docelowo w ten czy inny sposób nastąpi wzrost podatków. Już to zresztą widać. Mamy przecież podatki sektorowe - od banków czy od handlu. Państwo będzie wprowadzać kolejne, przy jednoczesnym uszczelnianiu systemu podatkowego, co też z punktu widzenia finansów publicznych jest niezwykle istotne.

- Sektorowe podatki wystarczą? Kraje, które mają rozbudowane państwo dobrobytu, mają też silnie progresywne podatki - czyli im więcej się zarabia, tym więcej odprowadza się do budżetu. Po to rozwiązanie powinien sięgnąć rząd?

- Rząd planuje wprowadzenie jednolitego podatku, który mniejszy będzie dla najmniej zarabiających, a odpowiednio większy dla osób majętniejszych. Teoretycznie ma być on neutralny dla budżetu, tzn. ani mu nie ubędzie, ani mu nie przybędzie. Niemniej, jakoś tak wewnętrznie czuję, że ten system będzie skonstruowany tak, by wpływy z podatków nieco wzrosły.

- Rządzącym zawsze najłatwiej przychodziło podnoszenie VAT. PiS też się na to zdecyduje?

- Przychodziło najłatwiej, bo i najłatwiej go podnieść. Jest jednak o tyle niekorzystny z punktu widzenia społeczeństwa, że uderza w mniej zarabiających. Ci bowiem wydają całe swoje pieniądze, w związku z czym całe ich zarobki są obciążone VAT. Zamożni wszystkiego nie wydają, więc nie od wszystkiego ten podatek płacą. Nie sądzę, żeby z tego względu PiS na podwyżkę VAT się zdecydował, ale zapewne nie obniży go, choć ustawa go do tego zobowiązuje. To, czy PiS będzie zmuszony poszukać pieniędzy, zależy od jednej rzeczy.

- Jakiej?

- Jaki będzie w przyszłym roku wzrost gospodarczy i inflacja. Jeśli wzrost PKB będzie średni lub słaby, a inflacja bardzo niska lub zaznamy deflacji, trzeba będzie szukać dodatkowych środków. Albo poprzez zadłużanie się, albo poprzez wzrost podatków.

ZOBACZ: Jednolity podatek zamiast składek ZUS i NFZ ukrytą podwyżką dla najbogatszych?