Piotr Walentynowicz: Barbarzyństwo Rosjan

"Super Express": - Prokuratura potwierdziła, że ekshumacja wykazała, iż w trumnie gen. Kwiatkowskiego znaleziono szczątki innych ofiar katastrofy smoleńskiej. Mówi się nawet o ośmiu osobach. To kolejna tak bulwersująca pomyłka. Jedna z nich dotyczyła także pańskiej babci...

Piotr Walentynowicz: - Cieszę się, że używa pan słowa "bulwersująca". To oznacza, że są jeszcze ludzie na świecie, którzy tego barbarzyństwa Rosjan, tej profanacji zwłok oraz tuszowania tego przez polski rząd nie pochwalają.

- Kogo winić za te zaniedbania?

- Wszyscy słyszeliśmy zapewnienia rządu o współdziałaniu ze stroną rosyjską; że ma kontrolę nad sytuacją; że wszystkie procedury są zachowywane. Z czasem doszło jednak do mnie, że stan faktyczny jest zupełnie inny, niż ówczesna ekipa rządowa twierdziła. Mnie tylko dziwi jedna rzecz.

- Jaka?

- Niech pan sobie wyobrazi podobną sytuację - że polska strona postąpiłaby z ciałami obcokrajowców, którzy zginęli w naszym kraju, w podobny sposób, w jaki postąpili Rosjanie z ofiarami Smoleńska. Bylibyśmy przecież na celownikach całej dyplomacji międzynarodowej i środków masowego przekazu. A co się dzieje z naszymi zmarłymi? Poza rodzinami i garstką polskiego społeczeństwa reszta ma to głęboko gdzieś.

- Pamiętamy, że kiedy prokuratura podejmowała decyzję o ekshumacji wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej, wielu uważało, że nie ma co burzyć spokoju zmarłych, bo wszystko zostało wyjaśnione. Pana zdaniem te skandaliczne historie dotyczące ciał ofiar dowodzą, że prokuratura miała rację?

- Warto było je przeprowadzić po prostu po to, żeby znaleźć prawdę. Ona powinna nas wszystkich interesować. Na kłamstwie bowiem nie zbudujemy niczego. Ekshumacje były absolutnie konieczne. Zresztą pamiętam spotkanie z prokuratorem Pasionkiem, kiedy ogłaszał decyzję o ekshumacjach. Tylko dwie lub trzy osoby były temu przeciwne. Dziś widać, ile nieprawidłowości dzięki tym ekshumacjom wykryto. Szczerze mówiąc, to niewiele mnie już zdziwi. Dziwi mnie tylko brak reakcji świata.

Zobacz: Tomasz Walczak: Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi