Witold Orłowski

i

Autor: East News

Witold Orłowski: Nie popadałbym w hurraoptymizm

2017-05-18 4:00

Prof. Orłowski docenia dobre dane o PKB, ale jednocześnie ostrzega: "Nie popadałbym w hurraoptymizm".

"Super Express": - Rząd rozpływa się w zachwytach nad samym sobą, chwaląc się, że wzrost PKB w I kwartale to imponujące 4 proc. Ładnie, prawda?

Prof. Witold Orłowski: - Rzeczywiście, ładnie to wygląda, chociaż też nie przesadzałbym z mówieniem o jakimś wielkim sukcesie. Przecież sama pani premier, jeszcze zanim objęła rządy, zapowiadała znacznie wyższy wzrost gospodarczy niż te 3-4 proc. Zeszły rok był jednak na tyle kiepski, że te 4 proc. na nowo zaczyna wyglądać imponująco.

- No właśnie. Kiedy spływały dane o PKB za zeszły rok, zwłaszcza za IV kwartał z tempem wzrostu na poziomie 2,5 proc., wielu wieszało psy na rządzie, twierdząc, że wiedzie on Polskę ku ruinie.

- Ja do tego grona się nie zaliczałem. Ani wtedy nie rozpaczałem z powodu spowolnienia, ani teraz nie popadam w hurraoptymizm. Mamy gospodarkę, w której wahania wzrostu - raz poniżej, raz powyżej 3 proc. PKB - najprawdopodobniej wynikają z tego, jak wydajemy unijne fundusze. Jeśli płyną szerokim strumieniem, następuje wzrost inwestycji publicznych i to napędza naszą gospodarkę. Wzrost nie wynika więc z tego, co się dzieje w gospodarce - decyzji konsumentów i przedsiębiorstw - ale z umiejętności wydawania pieniędzy przez rząd.

- Rząd uczy się je wydawać?

- Liczę, że w tym roku pod względem wydawania unijnych środków będzie znacznie lepiej niż w roku 2016. Wtedy było naprawdę źle, bo wydatki funduszy z Brukseli spadły o połowę. Jeśli więc rządowi uda się udrożnić przepływ pieniędzy, wyniki PKB będą o wiele lepsze.

ZOBACZ: Prof. Witold Orłowski: Urzędnicy potrafią obejść prawo

- Ile zasług w rozpędzeniu się gospodarki na razie ma rząd? Jeśli posłuchać Mateusza Morawieckiego, to wszystko dzięki jego działaniom, zapewniającym duży optymizm Polaków, poprawę dynamiki inwestycyjnej i działań rządu, które wzmacniają m.in. atrakcyjność inwestycyjną i innowacje.

- Odłóżmy na bok prawo rządu do chwalenia się i opozycji do krytykowania. Prawda jest bowiem taka, że nie wiemy, czy wzrost PKB to zasługa wspomnianej dynamiki inwestycyjnej, bo takich danych na razie nie ma. Jest to więc raczej deklaracja wiary pana wicepremiera. Oczywiście, można założyć, że pod względem inwestycji jest lepiej niż w ubiegłym roku. Zasadnicze pytanie, na które warto będzie poznać odpowiedź, jest takie, jak się one rozkładają - czy to kwestia wzrostu inwestycji publicznych, czy sektora prywatnego. Nieszczególnie martwiło mnie to, że wzrost PKB był niższy od zakładanego i spadły inwestycje publiczne. Dużym zmartwieniem było jednak to, że inwestycje sektora prywatnego były w zasadzie w stagnacji. Pod koniec maja, kiedy poznamy dane GUS na ten temat, przekonamy się, czy są ślady poprawy, czy też nie.

- Czy na wzrost inwestycji prywatnych nie wpłynie rosnąca konsumpcja?

- Nie ma wątpliwości, że konsumpcja rośnie - zresztą trudno oczekiwać, by było inaczej, skoro dzięki programowi 500+ do kieszeni Polaków trafiło mnóstwo pieniędzy, które za chwilę wróciły na rynek. Czy to jednak wpływa na inwestycje przedsiębiorstw? Trudno o tym mówić z przekonaniem, nie mając do dyspozycji twardych danych. A dopiero mając te dane, będzie można ocenić kondycję polskiej gospodarki. Musimy bowiem pamiętać, że to nie popyt, ale właśnie inwestycje sektora prywatnego tworzą podstawy do trwałego rozwoju gospodarki.

- Póki tych danych nie mamy, rząd może chyba się cieszyć. Najwyżej potem będzie się tłumaczył, czemu sektor prywatny nie inwestuje.

- Na pewno te wyniki dobrze wyglądają. Pytanie tylko, czy mamy do czynienia z jakimś przełomem, czy jedynie poprawą związaną z lepszym wydawaniem pieniędzy unijnych. Zobaczymy, czy będzie powód do otwierania szampana, czy tylko do powiedzenia, że jest lepiej niż było.