W tym procesie o winie sprawcy Sąd Okręgowy w Koszalinie orzekł bez głównego dowodu - bez ciała ofiary. Wyrok zapadł na podstawie poszlak - zeznań świadków, badań genetycznych, opinii medycznej, psychiatrycznej, a także grafologa, który potwierdził, że gryps wysłany z aresztu jest autorstwa Stanisława K., a to w nim były instrukcje dotyczące zapewnienia mu alibi na noc popełnienia przestępstwa.
Sąd nie miał wątpliwości, że Stanisław K. w nocy z 22 na 23 sierpnia 2015 r. był u Violetty S. (44 l.) w Byszkowie pod Czaplinkiem (woj. zachodniopomorskie), z którą łączyły go intymne stosunki, i to za przyzwoleniem jej męża. Kochanków w dwuznacznej sytuacji zastał Krzysztof J., z którym kobieta również utrzymywała kontakty seksualne i który mieszkał od jakiegoś czasu z małżeństwem S. Na widok swojego rywala Stanisław K. wpadł w furię. Bił go tak długo, aż Krzysztof J. przestał dawać znaki życia. Działo się to na oczach Violetty S. i jej męża. Kobieta pomogła zabójcy włożyć ciało ofiary do auta i razem wyruszyli, by je ukryć. Porzucili je w krzakach, o czym później Violetta ze szczegółami opowiedziała śledczym. Niestety, we wskazanym przez nią miejscu zwłok Krzysztofa J. nie było. Odkryto jedynie ślady krwi. Biegli nie mają wątpliwości, że należała do ofiary. Jednak zwłok do dziś nie odnaleziono, bo jak wskazują poszlaki, Stanisław K. miał je przewieźć w tylko sobie wiadome miejsce.
Sąd nie miał wątpliwości, że Krzysztof J. nie żyje. - Tu możemy mówić nie tylko o ukryciu zwłok, ale także o ich zbezczeszczeniu. Szacunek dla zmarłego jest czymś bardzo ważnym, a Stanisław K. pozbawił Krzysztofa J. godnego pochówku - mówił sędzia Robert Mąka.
Wyrok nie jest prawomocny. Stanisław K. nie przyznaje się do winy, jego obrońca zapowiedział złożenie apelacji.
ZOBACZ TAKŻE: Poznała go w internecie, a on ją zabił. HORROR w Koszalinie