- Co on takiego chce wiedzieć, że ima się takich metod? - pytają parafianie. - Sprawdza, czy żyjemy po bożemu? Szuka afer? A może parafianki podgląda? - dociekają zaniepokojeni.
- Drona może mieć każdy, w samej Turbi są cztery - hardo odpowiada ksiądz i solennie zapewnia, że nie szpieguje mieszkańców. - Ja o swoich parafianach wiem wszystko ze spowiedzi i spotkań. Po co miałbym ich podglądać? - pyta ironicznie. A internetowe wpisy kwituje krótko: - To skarży się młodzież, która spotyka się na działkach po to, żeby brać narkotyki!
Prawda? Nieprawda? Trudno orzec. Ale po kiego czorta proboszczowi dron? - Ja nawet nie mam czasu go puszczać - wyjaśnia ksiądz Miszczak. - Ministranci nim latają i tyle. Dla przyjemności - podkreśla z mocą.
Takie wyjaśnienia mieszkańcom wioski nie trafiają do przekonania. Tym bardziej argument, że to niewinna zabawa. - Jak taka niewinna, to niech lata nad plebanią - mówią i zamierzają protestować aż do skutku.
ZOBACZ: Odwołała ślub, a zamiast rodziny zaprosiła BEZDOMNYCH na wesele