Ewa Tylman zaginęła z niedzieli na poniedziałek 23 listopada. Z kolegą wyszła w nocy z lokalu, w którym bawiła się ze znajomymi z pracy. Ostatni raz widziana była w okolicach Warty, niedaleko mostu. To dlatego, gdy inne wersje powoli wykluczono, śledczy skupili się na poszukiwaniach na rzece.
Policjanci przekonują, że nie próżnują. Przejrzeli ponad sto godzin nagrań miejskiego i firmowego monitoringu, przesłuchali kilkadziesiąt osób. - Sprawdzaliśmy studzienki kanalizacyjne, brzegi rzeki patrolują policjanci na koniach i dron - wylicza Borowiak. Wczoraj także strażacy za pomocą sonaru przeszukiwali Wartę.
Swojej pracy nie przerywa biuro detektywistyczne Krzysztofa Rutkowskiego, a nagrodę za jakiekolwiek informacje o Ewie podwyższyło z 10 do 40 tys. zł. Piotr Tylman, brat zaginionej, chociaż wciąż ma nadzieję na odnalezienie siostry żywej, dopuszcza myśl, że Ewa już nie żyje. Jedna z hipotez mówi, że kobieta się utopiła.
- Ona była bardzo rozsądną osobą, na pewno sama się tam nie znalazła. Ktoś może wepchnął Ewę do rzeki - spekuluje pan Piotr. - Oby nie - dodaje zaraz.