LUBLIN: Zła sąsiadka Leokadia K. więzi naszą chorą córkę

2011-09-08 23:00

Stanisława (40 l.) i Stanisław (42 l.) Wójcikowie z Lublina chcieliby swej przykutej do wózka inwalidzkiego córce Arletce (8 l.) przychylić nieba. Chodzić z nią na spacery, pokazywać zieleń drzew, zwierzęta. Niestety, dziewczynka stała się więźniem we własnym domu, bo mieszkająca w tym samym budynku Leokadia K. (72 l.) nie chce się zgodzić na wybudowanie podjazdu dla chorego dziecka.

Leokadia K. zajmuje połowę jednorodzinnego domu przy ul. Szklanej w Lublinie, drugą kilka lat temu kupili Wójcikowie. Niestety, nie przeprowadzono wtedy notarialnego podziału działki, na której stoi budynek, więc zgodnie z prawem każdą zmianę budowlaną muszą zaaprobować wszyscy właściciele. To jest powodem gehenny, którą przechodzą Wójcikowie i ich córka.

- Może nie lubić nas, ale dlaczego krzywdzi Arletkę, w czym jej zawiniła? - pan Stanisław załamuje ręce w bezsilnej złości. Dziewczynka cierpi na zespół Retta, ciężką genetyczną chorobę neurologiczną, sama nie chodzi, nie mówi. - O takich dziewczynkach jak Arletka mówi się milczące anioły - Stanisława Wójcik przytula córeczkę.

Ona ma serce z kamienia

Podjazd chorej dziewczynce otworzyłby okno na świat, a sąsiadce w niczym nie przeszkadzał. Ma przecież oddzielne wejście od ulicy. - Prosiliśmy, błagaliśmy. Ale ona ma serce z kamienia - mówi mama dziewczynki. Jej mąż wybudował prowizoryczny podjazd z dwóch desek, niebezpieczny i chybotliwy. Ostatnio załoga karetki pogotowia wezwana do dziecka bała się wjechać po nim z noszami.

Rozmodlona sąsiadka

Wójcikowie szukali pomocy u prezydenta Lublina i u wojewody. Ci jednak mają związane ręce. - W przypadku współwłasności musi być zgoda wszystkich współwłaścicieli - usłyszeli w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego.

A pani Lodzia? Rozmawiać nie ma ochoty. Spieszy się. Do kościoła, bo w okolicy nie ma tak rozmodlonej kobiety, jak ona...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki