To, co przydarzyło się 6-letniej Patrycji podczas przerwy obiadowej, nie mieści się w głowie. Przedszkolaki jak zwykle zajmowały miejsca przy stolikach na szkolnej stołówce, gdy nagle do Patrycji podbiegł jej rówieśnik Marcin Z. Chłopiec chwycił zębami za jej środkowy palec prawej ręki i z całej siły zacisnął, aż odgryzł kawałek opuszka!
Trysnęła krew. Patrycja była w takim szoku, że nawet nie płakała. Pielęgniarka opatrzyła ranę, zaś nauczycielki... wsadziły ją do szkolnego autobusu i samą odesłały do domu. Jak twierdzą, za zgodą jej matki Beaty Struniewskiej (45 l.). - To prawda, że dzwoniły i powiedziały, co się stało, ale kazały mi nie panikować - opowiada wzburzona matka 6-latki.
Sześcioletnia Patrycja z rodzicami i rodzeństwem mieszka w Żebrach-Starej Wsi (woj. mazowieckie). Do oddziału przedszkolnego przy Szkole Podstawowej w Olszewie-Borkach dojeżdża 14 kilometrów szkolnym autobusem. Tę drogę pokonała bez opieki z krwawiącą ręką.
- Jak opiekunki mogły tak zrobić? Dlaczego nie zawiozły Patrycji na pogotowie? Dlaczego nie dostała zastrzyku, leków? - złości się pani Beata. Dopiero ona z dorosłą córką zawiozły 6-latkę do szpitala. Dziewczynka straciła opuszek, odpadł też paznokieć. Chirurg założył szwy i zapewnił, że wszystko wkrótce powinno wrócić do normy. Ale Patrycja boi się wracać do przedszkola. - A jak Marcin znowu mnie ugryzie? - mówi ze łzami w oczach. Dyrekcja szkoły na razie nie komentuje zdarzenia. Nie wiadomo też, czy Marcina Z. spotka kara. Prawnicy, którzy zainteresowali się sprawą, zapowiadają walkę z gminą o odszkodowanie w wysokości 100 tys. zł.
ZOBACZ: Rafalska o projekcie "500+". Rodzic z jednym dzieckiem nie dostanie pieniędzy