Pod koniec wieku Polska będzie mocarstwem

2009-10-02 6:00

Amerykański politolog George Friedman, autor książki "Prognoza na XXI wiek"

"Super Express": - W swojej najnowszej książce rysuje pan wizję Polski jako jednego z najsilniejszych krajów tego stulecia. Miło o tym czytać, ale trudniej uwierzyć…

Dr George Friedman: - Niby dlaczego? Jesteście już 18. gospodarką na świecie i 8. gospodarką w Europie. I wciąż się rozwijacie. Macie na Starym Kontynencie strategiczne położenie. Mówiąc inaczej, jesteście dziś w sytuacji, którą zajmowały Niemcy pod koniec lat 40. I zastanówcie się, w jakim miejscu znalazły się Niemcy zaledwie 25 lat później, w połowie lat 70.? Do tego dochodzi dobry kontakt z USA. Korea Południowa zaczynała od takich relacji z USA w latach 50., mając znacznie gorszą pozycję wyjściową niż dzisiejsza Polska. I w ciągu 50 lat stała się prawdziwą potęgą ekonomiczną. Powinienem raczej dziwić się, dlaczego Polska, będąc jedną z najsilniejszych gospodarek na świecie, sama nie wierzy w swoją siłę? Pomyślcie, jakiego skoku dokonaliście w ciągu 20 lat od 1989 r.

- Może tempo takiego wzrostu trudno utrzymać przez kolejne dziesięciolecia?

- Nie mam żadnego interesu w tym, by podlizywać się Polakom. Ale wy myślicie o sobie gorzej, niż powinniście. To chyba kwestia psychologii. W Europie mamy przypadek Francuzów, których znaczenie i potęga nieustannie słabnie, a mimo to wciąż mówią o sobie jak o mocarstwie. I na drugim biegunie Polskę, która ma się za niezbyt znaczący kraj, choć jej znaczenie i siła nieustannie rośnie. Mogę to zrozumieć, bo w ciągu minionych 200 lat byliście wolni zaledwie przez 40. Powinniście to jednak zmienić. Co widzę jako analityk z zewnątrz? Dane ekonomiczne i statystyczne, które przemawiają na waszą korzyść. Korzystne położenie i silną tożsamość narodową. Brak groźby wewnętrznych konfliktów religijnych bądź narodowościowych. Niestety, kiedy słucham waszych polityków, nie słyszę ludzi reprezentujących silny kraj z perspektywami. Słyszę same kompleksy.

- Mówi pan o specjalnych relacjach Polski z USA w chwili, gdy są one chyba najgorsze w ostatnich 20 latach.

- To nie ma znaczenia. USA i Polska są niejako skazane na współpracę. Nie dlatego, że mają się kochać, ale ze względu na wzajemne korzyści i wspólnotę interesów. W dłuższej perspektywie nie zmienią tego doraźne decyzje tego czy innego prezydenta ani polskich polityków. Wasi politycy powinni też zrozumieć, jak działa interes narodowy. USA rezygnują z instalacji tarczy antyrakietowej w Polsce? Warszawa powinna więc zażądać czegoś w zamian! I to więcej, niż zakładały plany dotyczące tarczy. Odebrano wam coś? Domagajcie się czegoś o równej wartości wraz z rekompensatą! Strategiczna współpraca z USA polega właśnie na tym. Polska powinna nauczyć się żądać, a nie wzruszyć ramionami i mówić "trudno".

- Takie specjalne relacje ma dziś z USA Izrael. Polska jest w nieco innej sytuacji…

- Spójrzmy na realia, a nie na to, co mówią media. Realia są takie, że Niemcy coraz bliżej współpracują z Rosją. I taki niemiecko-rosyjski sojusz jest absolutnie nie na rękę USA. Niezależnie od tego, kto byłby prezydentem w Waszyngtonie. Stany będą miały w przyszłości wiele konfliktów z Rosją. I zależeć im będzie na ograniczeniu moskiewskich wpływów. Kiedy szukamy przeciwwagi w regionie, to między Berlinem a Moskwą wybór jest dość ograniczony. Tylko Polska może odegrać tę rolę. Podobnie jak na Bliskim Wschodzie Izrael.

- Sugeruje pan ofensywną i samodzielną politykę zagraniczną Polski jako mocarstwa regionalnego. Jesteśmy jednak członkiem UE i…

- …i nic z tego nie musi wynikać. Nie jestem bowiem pewien, czy Unia faktycznie istnieje. Działa jako organizacja wolnego handlu. Nie ma jednak wspólnej armii czy polityki zagranicznej. Ale nawet wówczas, czy mogłaby stanowić wspólnotę? Dopóki są to projekty na papierze, w sytuacji dobrobytu, zapewne tak. Zwróćmy jednak uwagę, że kiedy pojawiło się pierwsze poważne zagrożenie dla UE w postaci kryzysu finansowego, rola Brukseli była marginalna. Okazało się, że wszyscy kierują się swoim własnym interesem narodowym. Francuzi nie chcieli płacić na Włochów, Niemcy na Irlandczyków, Anglicy na Hiszpanów itd. Europa to wciąż poszczególne kraje.

- Mówi się, że Stany nie są już jedynym supermocarstwem. Takie ambicje zgłaszają Chiny, część krajów europejskich…

- Gospodarka USA nadal jest największa na świecie i trudno wskazać kraj, który mógłby z nią konkurować przez najbliższe dziesięciolecia. Chiny? To wydmuszka. Według oficjalnych danych z 1,3 mld mieszkańców kraju 600 mln żyje na poziomie 80 dol. miesięcznie na gospodarstwo domowe. To poziom Bangladeszu. Kolejne 440 mln żyje na poziomie do 160 dol. To Nigeria. Na górze mamy grupkę 5 proc. żyjącą na poziomie europejskim. Czy z połączenia Bangladeszu i Nigerii może powstać supermocarstwo? Chiny są tak naprawdę niewyobrażalnie biednym krajem. Co więcej, ich gospodarka należy do firm amerykańskich, brytyjskich, niemieckich... Europa Zachodnia stoi zaś w obliczu kryzysu tożsamości oraz przyszłych konfliktów narodowo-religijnych z coraz liczniejszą mniejszością muzułmańską. To nie wróży dobrze gospodarce i polityce. Prawdziwym mocarstwem z silną gospodarką, flotą i brakiem konfliktów będzie raczej Japonia.

- Pozostaje Rosja, która zawsze, kiedy jest w stanie wypłacać pensje i emerytury na czas, zaczyna zgłaszać ambicje.

- Rosja nie jest normalnym krajem i będzie niebezpieczna, ale jako zagrożenie militarne. Konkurencja na polu destrukcji, a nie wyścigu ekonomicznego. Rosja nigdy nie miała prawdziwej gospodarki. W czasach imperium opierała się na armii i terrorze wewnętrznym. Nawet z Hitlerem wygrali, będąc w opłakanym stanie ekonomicznym. Powodem były Czeka i KGB. Kiedy zaczęli tracić tereny, które podbili, pojawiały się problemy. Utrzymywanie mocarstwowej fikcji jest możliwe tylko dlatego, że rosyjskie społeczeństwo jest w stanie wytrzymać przekazywanie na armię znacznie większej części majątku niż jakiekolwiek normalne społeczeństwo. Gdzie indziej wywołałoby to bunt. Kreml może to robić dzięki kontroli własnej ludności przez aparat bezpieczeństwa. Pamiętajmy, że jedyną instytucją, która przetrwała upadek Związku Sowieckiego było KGB. To nie był przypadek. I nie jest przypadkiem, że Rosją rządzą dziś właśnie dawni pracownicy KGB. Mocarstwem zostaje się jednak z innych powodów niż własne ambicje.

dr George Friedman

Amerykański politolog i analityk, szef korporacji białego wywiadu STRATFOR, autor książki "Prognoza na XXI wiek"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki