PUCK. Rodzice CHRZESTNI katowanych dzieci: BŁAGALIŚMY URZĘDNIKÓW, pomóżcie bitym dzieciom

2012-09-21 20:00

Dzieci miały siniaki, a urzędnicy o wszystkim wiedzieli. "Super Express" dotarł do rodziców chrzestnych rodzeństwa, które trafiło "pod opiekę" morderczej rodziny zastępczej. Twierdzą, że jeszcze przed śmiercią Kacperka (+ 3 l.) alarmowali kuratora i pracowników Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, że w rodzinie zastępczej dzieje się coś złego. Jeśli te informacje potwierdzą się, oznacza to jedno, że urzędnicy nie zrobili nic, by ratować dzieci przed śmiercią z rąk Anny (32 l.) i Wiesława (36 l.) Cz.

Małżeństwo stanowiące rodzinę zastępczą dla piątki dzieci zostało aresztowane. Odpowiedzą za zabicie dwójki dzieci. Kacperek (+ 3 l.) i Klaudia (+ 5 l.) zostali zakatowani tylko dlatego, że mieli problemy z trzymaniem moczu.

Dzieci miały siniaki

Rodzina biologicznej matki zabitych dzieci oskarża urzędników, że nie zrobili nic, by ratować maluchy.

- Zaczęliśmy niepokoić się o los dzieci, gdy ich opiekunowie nie chcieli nas wpuścić na odwiedziny, nie odbierali od nas telefonów. Dzieci były z nami związane, więc uznaliśmy, że dalej będziemy utrzymywać kontakty. Niestety, opiekunowie nam to uniemożliwiali - mówi Anna J. (29 l.), matka chrzestna Krzysia (2 l.).

- Klaudia miała siniaki. Zapytałam się tej opiekunki, co się stało, a ona odpowiedziała, że dziecko się przewróciło - mówi Monika D. (26 l.), matka chrzestna Oli (6 l.).

- Jeszcze przed śmiercią Kacperka byliśmy z Hanią (biologiczną matką dzieci - przyp. red.) w Pucku w tym ośrodku, który umieścił jej dzieci w rodzinie zastępczej. Hania złożyła oficjalną skargę. I nic - załamują ręce kobiety.

- Gdyby potraktowano nas poważnie, to te dzieci by żyły - dodaje Anna J.

Co na to oskarżani urzędnicy? Beata Kryszak, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku, bagatelizuje te doniesienia i mówi, że nie ma sobie ani swoim pracownikom nic do zarzucenia. - Nie będę przepraszać za to, co się stało, bo nie czuję się winna. Zrobiliśmy wszystko, co do nas należało - mówi dyrektorka, która twierdzi też, że ani ona, ani jej pracownicy nie otrzymali żadnych informacji od chrzestnych. - Nic o tym nie wiem - kwituje Kryszak.

Winnych brak

Kto więc ponosi winę za śmierć dzieci? Dlaczego powierzono rodzeństwo psychopatom i nie wszczęto alarmu już po śmierci pierwszego dziecka. Prokuraturę w Pucku, która dotąd też utrzymywała, że wszystko robiła jak należy, odsunięto właśnie od sprawy z racji nieprawidłowości przy śledztwie. A my przyłapaliśmy Beatę Kryszak z PCPR, jak mija się z prawdą. - Psycholodzy chodzili do tej rodziny regularnie i często, przynajmniej raz w tygodniu - mówiła. Sprawdziliśmy - wizyty były tylko dwie. I nie po to, by zbadać, czy dzieci są katowane, ale by pocieszyć je po śmierci Kacperka.

Jolanta Kamińska, dyrektor poradni psychologiczno-pedagogicznej

Po pierwszej tragedii byliśmy u tej rodziny dwa razy. Zadaniem psychologów było pocieszenie dzieci i rodziców. Po prostu pomagamy w sytuacjach kryzysowych. Nie mamy uprawnień, żeby badać dzieci, czy mają pod ubraniami siniaki.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki