- Kinga to dobre dziecko. Jak mogła związać się z kimś takim?! - wznosi oczy do nieba jej matka. I zaraz dodaje, jaki to z Sebastiana D. (+27 l.) był łajdak. - O byle co z pięściami do niej leciał. Mało to razy widziałam ją z podbitym okiem?!
Byli ze sobą od kilku lat, ale razem nie mieszkali. Być może przez porywczy charakter Sebastiana Kinga wolała trzymać go na dystans. Wynajmowała dwa pokoiki przy ul. Klasztornej w Świeciu, a on ją tam odwiedzał. Ją i córeczkę Darię, która urodziła im się rok temu.
W minioną sobotę już z samego rana pojawił się na Klasztornej. Okazja była nie lada, bo nazajutrz Daria kończyła roczek, więc trzeba było omówić szczegóły uroczystości. Czy o to się pokłócili? Niewykluczone. Dość powiedzieć, że mężczyzna w uniesieniu znów podniósł rękę na swoją kobietę, a ona, niewiele myśląc, w obronnym odruchu wbiła mu nóż w pierś. Gdy bezwładnie osunął się na podłogę - przyszło otrzeźwienie i Kinga zadzwoniła po pogotowie. Ale ratownicy niewiele już mogli zrobić. - Tu potrzebna jest policja, nie lekarz - stwierdził jeden z nich.
Kinga nie wygląda na morderczynię. Raczej na młodą, zrezygnowaną kobietę, która już wie, że zmarnowała sobie życie. Gdy skuta kajdankami czekała w Sądzie Rejonowym w Świeciu na rozprawę aresztową, spytaliśmy ją o maleńką Darię.
- Moja mama dobrze ją wychowa, bo i mnie dobrze wychowała - odparła.
Chwilę później sąd aresztował ją na trzy miesiące. Za zabójstwo grozi jej dożywotnie więzienie.
Zobacz także: Gliwice. Dożywocia za brutalny mord na małżeństwie