Trzymiesięczny Fabianek trafił do szpitala w Świdnicy w ubiegłym tygodniu. Przywieźli go rodzice. Chłopczyk miał bardzo poważne obrażenia: krwawe sińce na ciele, opuchniętą twarz, złamaną rączkę. Lekarze ze szpitala Latawiec uznali, że stan dziecka jest tak poważny, że należy je czym prędzej przetransportować do specjalistycznego szpitala we Wrocławiu. Tam lekarze nie mieli żadnych wątpliwości, że niemowlak sam nie złamał sobie ręki, a tym bardziej się nie pobił. I natychmiast zawiadomili policję i prokuraturę.
ZOBACZ: Potwór zostawił sunię na bagnach [ZDJĘCIA]
Śledczy najpierw odnaleźli matkę chłopca, Mariettę C. (20 l.). Wygadywała niestworzone rzeczy. - A to, że na główkę dziecka spadła butelka podczas karmienia i stąd wzięła się opuchlizna na buzi, a to, że rączka złamała się, kiedy dziecko przekręcało się na drugi boczek - relacjonuje prokurator Tomasz Orepuk ze świdnickiej prokuratury. Fabianek miał wtedy przebywać pod opieką ojca. Wszystko wskazuje na to, że płacz dziecka tak mu przeszkadzał, że uciszył maleństwo brutalną siłą.
PRZECZYTAJ: Szok! Napadał kobiety i zrywał im majtki
Matka chłopczyka mówiła też śledczym, że Arkadiusz nie może być teraz przesłuchany, bo dogląda Fabianka we wrocławskim szpitalu. Tymczasem w ogóle się tam nie pojawił. Zajął się nim już prokurator, a sąd aresztował na dwa miesiące. Za kratkami poczeka na proces.