Śmierć Magdaleny Żuk. PRZERAŻAJĄCE relacje turystów

2017-05-15 17:52

Dziennikarzom "Super Expressu" udało się dotrzeć do relacji osób, które miały styczność z Magdaleną Żuk podczas jej pobytu w Egipcie. Z opisów innych turystów wynika, że dziewczyna miała zachowywać się dziwnie już na lotnisku w Katowicach: była wzburzona i płakała. Jak się dowiadujemy, dzień później, 26 kwietnia, rezydent pierwszy raz zawiadamia rodzinę o złym stanie Magdaleny. 27 kwietnia, zdaniem świadków, stan Magdy był już na tyle zły, że rezydent poprosił ją o zbadanie przez lekarza. Dziewczyna miała odmówić. Natomiast, jak się dowiadujemy, rezydent znowu informuje rodzinę o złym stanie Magdy.

28 kwietnia o sytuacji z Polką poinformowano ambasadę. Tego dnia stan Magdy Żuk był już fatalny. To wtedy zrobiono jej zdjęcia, gdy leżała bez zmysłów na podłodze. Wtedy też Magda wraz z rezydentem pojechała pierwszy raz do szpitala. Jak już wiemy, odmówiła badań i wróciła do hotelu. Koszmar Polki się jednak nie skończył. Z informacji, do których dotarliśmy wynika, że dziewczyna będąc w fatalnym stanie emocjonalnym, weszła na dach hotelu i chciała się z niego rzucić! W ostatniej chwili została powstrzymana przez pracowników!

29 kwietnia rezydent miał zawieźć Magdę na lotnisko, żeby wróciła do Polski. Ale z zeznań świadków zdarzenia wynika, że kobieta zachowywała się bardzo agresywnie. Na tyle, że wezwany lekarz lotniskowy kategorycznie odmówił jej możliwości lotu ze względów bezpieczeństwa. Zdaniem świadków podczas powrotnej jazdy samochodem do hotelu, Magda miała wpaść w szał: była agresywna, wyłamała podłokietnik i zaatakowała nim członka obsługi hotelowej.

Po powrocie do hotelu odmówiono ponownego zakwaterowania Magdy z uwagi na jej zachowanie. Tłumaczono, że nie jest bezpieczne dla pozostałych gości. Rezydent wraz z Magdą pojechali więc do kolejnego hotelu, gdzie doszło do podobnej sytuacji: zachowanie Magdy miało być na tyle niepokojące, że odmówiono jej noclegu. W kolejnym hotelu nie chciała, jak słyszymy, spać sama Magda. To spod tego miejsca dziewczyna rozmawiała ze swoim chłopakiem Markusem. Po tej rozmowie stan kobiety znacznie się pogorszył.

Kolejny etap tragedii, to przyjazd nieprzytomnej i wycieńczonej Magdy do szpitala w Port Ghalib. Tam, jak wiemy, została przyjęta na oddział. W nocy niestety udało się jej wyswobodzić z pęt (była przywiązana do łóżka ręcznikami) i wyskoczyła przez okno. Magdę przewieziono do lepiej wyposażonego szpitala w Hurghadzie, ale niestety tam zmarła kilka godzin później.

Swoją przyczynę tragedii ustalił już wynajęty przez rodzinę detektyw Krzysztof Rutkowski. - Czasami prawda nie jest wstrząsająca, a bardzo przykra. W tym wypadku tak właśnie jest. Magda przeszła wielkie załamanie nerwowe i dlatego zachowywała się w taki sposób. Straszny stan w którym się znajdowała wynikał z traumatycznych przeżyć z dzieciństwa. Ale to prywatna sprawa. Nie będę o tym mówił - słyszymy od Rutkowskiego.

Tymczasem ciało Magdaleny Żuk jeszcze w tym tygodniu zostanie przetransportowane do Polski. - To kwestia kilku dni. Zostanie wtedy poddane sekcji we wrocławskim zakładzie medycyny sądowej. Następnie, po wydaniu zwłok rodzinie, przeprowadzony zostanie pogrzeb - mówi nam mec. Paweł Jurewicz, adwokat, który reprezentuje rodzinę Magdy.

Czytaj: Sprawa Magdaleny Żuk. Rutkowski już wie, jak ZGINĘŁA 27-latka. Dziś spotka się z jej rodzicami

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki