Afera "Łowców skór" wstrząsnęła Polską. "Gazeta Wyborcza" opisała proceder sprzedawania przez pracowników pogotowia informacji o zwłokach pacjentów firmom pogrzebowym. Głównym jego organizatorem miał być Tomasz Selder, dyspozytor w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Łodzi. Mężczyzna został zatrzymany, usłyszał zarzut przyjęcia 60 tysięcy złotych, a sąd na trzy miesiące zamknął go w areszcie. Przesiedział tam 21 dni, bo sąd apelacyjny uznał, że dowody jego winy są zbyt słabe, i zwolnił go do domu.
Przez 11 lat prokuratorom nie udało się zdobyć innych dowodów i w 2013 roku śledztwo przeciwko Selderowi zostało umorzone, a on oczyszczony z zarzutów. - Ale przez te bezpodstawne oskarżenia moje życie legło w gruzach - mówi. - Straciłem żonę, pracę, dziś tonę w długach.
Selder wniósł o odszkodowanie za niesłuszny areszt i bezpodstawne oskarżenie. I sąd przyznał mu właśnie 20 tysięcy zadośćuczynienia i tysiąc złotych odszkodowania. Taki wyrok jednak Seldera nie satysfakcjonuje. Domagał się 120 tysięcy zadośćuczynienia i 50 tysięcy odszkodowania. - Sąd nie wziął pod uwagę tego, że doznałem uszczerbku na zdrowiu, że postępowanie było wyjątkowo przewlekłe, że przez ten czas nie miałem prawa do obrony swojego dobrego imienia. Dlatego będę walczył o więcej - tłumaczy.