Te stacje błagają o remont

2016-07-25 4:00

Brak wind i siedzeń, zżerane przez rdzę kładki i wiekowe drewniane schody - to rzeczywistość pasażerów z Białołęki, Włoch czy Ursusa, którzy koleją dojeżdżają do centrum miasta. Przystanki kolejowe na peryferiach od stacji w centrum dzieli prawdziwa przepaść. Na większe remonty nie ma jednak co liczyć. Kolejarze mają inne plany.

Stacja Ursus Północny leżąca na granicy z Włochami, gdzie jak grzyby po deszczu powstają nowe osiedla, to relikt rodem z PRL. Co widać już od wejścia, do którego prowadzi droga z betonowych płyt. Na peronach straszy dziurawa, odbarwiona, betonowo-asfaltowa nawierzchnia. Pasażerowie czekający na pociąg mogą co prawda schować się pod metalowymi wiatami, ale już nie usiądą, bo zamiast ławek są tam podpórki. Usiąść można za to na stacji Gołąbki, ale brak tu wind dla osób, które poruszają się na wózku, czy rodziców z małymi dziećmi. Na perony trzeba wejść po wyłożonych leciwym drewnem schodach na przeżartej przez rdzę kładce.

I ten standard prędko się nie zmieni. - Prowadzone jest bieżące utrzymanie. Staramy się, aby oświetlenie, tablice informacyjne, wiaty były utrzymane we właściwy sposób - mówi Karol Jakubowski z PKP Polskie Linie Kolejowe.

Kolejarze pocieszają, że remonty będą gdzie indziej. Szykują się do przebudowy przystanku Koło, na którym prace ruszą w marcu 2017 roku i który ma mieć wygodne połączenie z II linią metra. Obiecują też lifting przystanków na linii otwockiej, który rozpocznie się w 2019 roku.

Pasażerowie liczą, że nie skończy się tak, jak na przystanku Warszawa Żerań. Po remoncie łatwiej jest wsiąść do pociągów, bo perony podwyższono. I to tyle. Ściany straszą odpadającym tynkiem. Wind brak, a platformy, które pomagają przetransportować wózek na stację, co chwilę się psują. PKP odpowiada, że z usterkami na bieżąco walczy specjalny serwis, a budowa wind jest właśnie analizowana.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki