Rodzice, którzy przychodzą z dziećmi na plac zabaw przy ulicy Tużyckiej, przecierali ostatnio oczy ze zdziwienia. - Nie było prawie całego ogrodzenia, które oddzielało teren placu od głębokiego rowu i nasypu kolejowego - opowiada pani Ania. - Jesteśmy zszokowani, że komuś przeszkadzało, że jest ładnie. To naprawdę jedyny publiczny plac zabaw w okolicy. A teraz jest niebezpiecznie, nie można dziecka na chwilę spuścić z oczu, bo tuż obok jeżdżą pociągi! Ciekawe, kto to teraz naprawi - martwi się pani Magda.
Straty wynoszą kilka tysięcy złotych. Złodzieje wyrwali panele z kratami i uszkodzili niektóre przęsła, a niektóre części płotu chyba nie zmieściły im się na pakę, bo wylądowały w rowie. Sprawą kradzieży zajmuje się już policja, a dzielnica szuka pieniędzy, by jak najszybciej naprawić plac zabaw.
- Wandale niszczą wszystko, co dobre w tej dzielnicy, a mieszkańcy muszą za to płacić. Naprawianie strat kosztuje nas co roku od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy! Dewastowane jest wszystko, ławki w parkach, kosze na śmieci, a piękna publiczna toaleta w parku Bródnowskim była w zeszłym roku niszczona non stop - bulwersuje się Rafał Lasota. Urzędnicy już pracują nad wyceną strat i poszukują firmy, która jak najszybciej naprawi szkody. Skwer z piaskownicą i zjeżdżalniami powstał w ubiegłym roku na wniosek mieszkańców za pieniądze z budżetu partycypacyjnego. Kosztowało to ponad 300 tys. złotych.
Zobacz: Fotoradary wciąż niczyje
Polecamy: Ugryzł takówkarza w palec i ukradł telefon. Grozi mu 10 lat więzienia
Najlepsze wideo: tv.se.pl