W połowie 2014 roku w lesie pod Konstancinem znaleziono zakopane ciała "Maksa" i "Postka", zaginionych w 2002 roku. Dzięki zeznaniom skruszonych gangsterów udało się ustalić, że obaj zostali zamordowani 23 września przez Wojciecha S. i Roberta M. z grupy mokotowskiej. "Wojtas" i "Termit" z pomocą Sławomira B. (50 l.) i Tomasza R. "Garbatego" (42 l.) przebrani za policjantów uprowadzili dilerów, wywieźli w okolice Chynowa, tam torturowali, a potem toporkiem roztrzaskali im głowy.
Wczoraj prokurator Andrzej Rybak oskarżył całą czwórkę, a oni. wszystkiego się wyparli. - Ja jestem niewinny - powiedział Wojciech S., czyli jeden z najbrutalniejszych ludzi Mokotowa, specjalista od porwań dla okupu i szef grupy "obcinaczy palców". Z kolei Robert M. zapewniał, że przed zatrzymaniem prowadził z żoną osiedlowy sklepik i był przykładnym ojcem dla dwóch dorastających synów. "Garbaty" twierdził, że był przedstawicielem handlowym w firmie kosmetycznej i żył uczciwie.
Jeszcze lepszy był Sławomir B., który powiedział, że odkąd w 2001 roku został postrzelony w głowę, ma problemy z pamięcią. - Nie przypominam sobie, żebym brał udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Ja o gangach słyszałem tylko z telewizji. Nie jestem człowiekiem, który dałby się w takie rzeczy wciągnąć - zapewniał.
Kolejne rozprawy już wkrótce. Wśród świadków ma znaleźć się m.in. Rafał B. ps. Bukaciak, były kompan oskarżonych gangsterów. Sam od kilku lat siedzi za kratami. "Wojtasowi" i "Termitowi" grozi dożywocie.