Isabel Marcinkiewicz: Kazimierz wolałby, żebym była CICHĄ MYSZKĄ! Był zadowolony, kiedy milczałam na spotkaniach z jego znajomymi

2015-01-09 15:19

Jak zdradza nam Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz (34 l.), byli w sobie zakochani po uszy! Namiętność tak w nich buzowały, że okazywali sobie miłość bardzo często i bardzo intensywnie. - Chemia była tak olbrzymia, że bywały dni, kiedy nie wychodziliśmy z sypialni. Szczególnie zapamiętam nasz długi lot w samolocie do Japonii... - mówi "Super Expressowi", Isabel. - Ale teraz jest zupełnie inaczej. Przestał mnie kochać. A ja chcę się od niego oderwać. I to jak najszybciej - dodaje żona byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza (56 l.). Wyprowadził się z dnia na dzień

- Na początku było tak świetnie! Skoczyłby za mną w ogień - zaczyna drugą część wspomnień Isabel. - Poznaliśmy się jesienią 2008 roku w kawiarni na warszawskim lotnisku. Wracałam do Londynu, do którego się przeprowadziłam w 2004 roku. Kaz siedział dwa stoliki ode mnie. W pewnym momencie spojrzeliśmy na siebie. Zaczął coś do mnie mówić. Zaproponowałam, by się dosiadł. I tak się zaczęło.

Przeczytaj: Internauci: Kazimierz Marcinkiewicz chce być samcem alfa! Isabel naprawdę go kochała!

Pokochał mnie od pierwszego wejrzenia

- Jestem przekonana, że on się zakochał od pierwszego wejrzenia. Ja podchodziłam do tego spokojnie. Miałam w Londynie mnóstwo znajomych i na początku traktowałam go jako jednego z nich. Spotykaliśmy się co jakiś czas, pokazałam mu całe miasto. Miałam świadomość, że był premierem. Ale nie byłam tym jakoś podekscytowana. Czasami Polacy dziwnie na nas spoglądali, gdy spacerowaliśmy po ulicy. I tyle - dodaje. - Po kilku miesiącach powiedział, że mnie kocha. Wspomniał, że jest w trakcie rozwodu, że z żoną nie mieszka od kilkunastu lat. Mówił, że jest bardzo samotny. A ja z dnia na dzień coraz bardziej się w nim zakochiwałam - opowiada szczerze Isabel. - Znalazłam dla nas mieszkanie. Oświadczyny były bardzo tradycyjne. Po kolacji w domu powiedział, że jest co prawda człowiekiem z wadami, ale bardzo mnie kocha i że chce zmiany. Zaakceptowałam jego wady i zalety. Zaufałam mu. Uklęknął i poprosił mnie o rękę. Dostałam klasyczny pierścionek - mówi. - W okresie narzeczeństwa szaleliśmy. Był zachwycony, gdy zaprosiłam go na koncert ulubionego zespołu Coldplay. W dniu koncertu miałam 40 stopni gorączki. Ale się poświęciłam. Chciałam mu sprawić przyjemność. Pamiętam, że kiedy jechaliśmy, to leżałam w samochodzie, tak mi było słabo. A on skakał na koncercie. Był przeszczęśliwy. Zresztą on bardzo lubił tańczyć, chodzić do klubów w Londynie i w Polsce. Kolejną niespodzianką, jaką mu zrobiłam, była wycieczka do Włoch. O wyjeździe dowiedział się dopiero na lotnisku przy bramkach. Lecieliśmy do Neapolu, a potem wzdłuż wybrzeża. To był bardzo romantyczny wyjazd.

Zobacz: Isabel SZCZERZE o Marcinkiewiczu: Pękło mi serce! Kaziu kopnął mnie w d**ę. TYLKO U NAS

Miał zahamowania, ale szybko się rozkręcił

- To było bardzo gorące uczucie. Było bardzo intensywnie. Chemia między nami była olbrzymia. On na początku miał zahamowania, opory, bał się. Ale szybko się rozkręcił. Było świetnie - ujawnia Isabel. - Wtedy bardzo często pracowałam w domu. Potrafiliśmy cały dzień spędzić razem w domu i nie wychodzić z sypialni. Jak się naprawdę kogoś kocha i jest ta fizyczność, to się nie widzi świata poza tą osobą. Okazywaliśmy sobie uczucia coraz śmielej. Szczególnie zapamiętam długi lot do Japonii. Ale to moja słodka tajemnica - mówi uśmiechnięta. - Pilnował mnie jak oka w głowie. Był bardzo zazdrosny. Wystarczyło, że uśmiechnęłam się do kelnera, a on przez kolejny tydzień wypominał mi tę sytuację. Pewnie wolałby, jakbym była cichą myszką, która nic nie mówi. I był zadowolony, kiedy milczałam na spotkaniach z jego znajomymi.

Przeczytaj też: Isabel i Kazimierz Marcinkiewicz. Zaczęło się gorącym romansem, skończyło porządnym kopniakiem

Zgodził się na ślub w Barcelonie

- Im większa różnica wieku, tym pewnie nie wygląda to najlepiej. Ale nam to nie przeszkadzało. Byliśmy bardzo zakochani. Byłam jego trofeum - kwituje. - Ślub w Barcelonie był moim pomysłem, który bez zastanowienia zaakceptował. Odbył się ponad pół roku po zaręczynach, w sierpniu 2009 roku. Był skromny, elegancki, w małym gronie, zakończony wspaniałą kolacją. W naszym życiu było cudownie, często wyjeżdżaliśmy. Zaczęliśmy od znanej mi już wcześniej Hiszpanii, następnie były między innymi: Sardynia, Kanary, Barbados i inny świat, np. Japonia. Było bardzo dużo romantycznych chwil - dopowiada historię wielkiej miłości.

Zobacz: Kaziu SZUKA ŻONY? Kto powinien zostać żoną Marcinkiewicza? GŁOSUJ!

- Do Polski sprowadziliśmy się na przełomie 2012/2013. I się zaczęło. Teraz to dokładnie wiem. W tamtym momencie przestało mu na mnie zależeć. Stawał się coraz bardziej oziębły. Mniej czasu spędzał ze mną, coraz rzadziej rozmawialiśmy. Potem z dnia na dzień wyprowadził się z domu. Po grudniowym wypadku, kiedy straciłam przytomność i wjechałam samochodem w barierki, wspierał mnie raczej z przymusu. Od mojego wyjścia ze szpitala nie przyjechał ani razu, choćby na chwilę. Kiedyś w jego SMS-ach były emocje, była wielka miłość. Teraz wiem, że to uczucie zgasło. Ale ja już nie mam siły, by o to walczyć - mówi zrezygnowana. - Na razie nie chcę mówić, co dalej. To on się wyprowadził. Żyłam nadzieją, pisałam, jak mi źle bez niego, ale spotykała mnie z jego strony totalna znieczulica. Poświęciłam wiele lat temu związkowi, zmieniłam swoje życie. Przeprowadziłam się dla niego do Polski, żeby być obok. Można powiedzieć, że wziął mandarynkę, wycisnął i wyrzucił. Czuję się oszukana i wykorzystana. Skrzywdził kiedyś swoją pierwszą żonę, a teraz drugą. Pewnie będzie to robił nadal - podsumowuje.

Zobacz też: Isabel Marcinkiewicz: Kazimierz ZOSTAWIŁ mnie na sylwestra i poszedł ze znajomym się BAWIĆ!

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki