Król dopalaczy wyprzedaje majątek. Wystawił na sprzedaż Porsche 911 i Porsche Cayenne FOTO!

2010-11-04 11:02

Oj, nieźle musiał dostać po kieszeni Dawid B. (23 l.), okrzyknięty królem dopalaczy. Odkąd policja i sanepid zamknęły jego sklepy, codziennie traci kupę forsy. Czy właśnie dlatego postanowił pozbyć się dwóch luksusowych samochodów marki Porsche?

Jeszcze do niedawna majątek Dawida B., właściciela ponad 100 sklepów z dopalaczami, był imponujący. On sam chętnie o nim opowiadał, pozując do zdjęć w markowych zegarkach za kilkanaście tysięcy złotych, a po rodzinnej Łodzi jeździł legendarnymi samochodami firmy Porsche. Teraz chce się ich pozbyć.

Patrz też: Dopalacze wracają: Sprzedawcy znaleźli sposób, żeby obejść prawo

Ogłoszenie o ich sprzedaży zamieścił w jednym z serwisów internetowych. Wynika z nich, że oba auta kupił w tzw. leasingu. Płacił za nie ratami - ponad 30 tysięcy złotych miesięcznie. Wygląda jednak na to, że gdy dochód jego firmy drastycznie spadł, to stało się to zbyt dużym obciążeniem dla jego kieszeni.

Porsche 911 z 2007 roku wycenił na 100 tysięcy złotych odstępnego dla niego plus 19 rat po 14 474 złotych leasingu. W sumie 375 tysięcy złotych. Drugie auto jest jeszcze droższe. Żeby stać się posiadaczem wyprodukowanego w tym roku porsche cayenne, trzeba wypłacić Dawidowi B. 160 tysięcy złotych i dodatkowo ponieść koszt 30 rat po 16 843 złotych - razem 670 tys.

Sam biznesmen robi, jak się zdaje, dobrą minę do złej gry, bo twierdzi, że... niczego nie wyprzedaje.

- To nie są moje auta, tylko firmowe. Po prostu moja firma zmienia je na lepsze - przekonuje.

Dawid B. jest też właścicielem apartamentu w Łodzi, ma również dom nad Bałtykiem i drugi na Lazurowym Wybrzeżu. Czy je też będzie chciał zamienić na lepsze?

Przeczytaj koniecznie: Dopalacze cały czas trują: Od początku października dopalaczami zatruły się w całym kraju 174 osoby

- Apartamentu w Łodzi nie sprzedaję, a te domy nad morzem to jakaś plotka - mówi, choć dotychczas temu nie zaprzeczał. Może więc już je sprzedał?

Kłopoty króla dopalaczy zaczęły się na początku października, gdy policja wspólnie z sanepidem zaplombowały jego sklepy, a on sam trafił na dwa dni do policyjnej celi. Usłyszał zarzut wprowadzania do obrotu zakazanych produktów, za co grozić mu może nawet 10 lat więzienia.

- Dziennie tracę 400 tysięcy złotych - mówił tuż po zamknięciu jego sklepów. Czy dlatego sprzedaje porsche?

Teraz dopalacze to "ozdoby choinkowe"

Handlarze dopalaczami grają policji na nosie. Chociaż sanepid i rząd pozamykał im sklepy, sprzedaż sztucznych narkotyków kwitnie w najlepsze. Cwaniacy po prostu przenieśli swoje interesy do Internetu, gdzie zachwalają swój towar. Nie interesuje ich, że tylko w tym roku po zażyciu dopalaczy do szpitali trafiły 304 osoby, a 18 zmarło!

Należało się spodziewać, że handlarze śmiercią nie zrezygnują tak łatwo z milionowych zarobków. Od kilku dni na jednej ze stron internetowych oferują dopalacze jako... ozdoby choinkowe, świąteczne bądź akwarystyczne. Trzeba być idiotą, żeby wziąć "Nową Cokę-lokę" czy "Morskie Koko" za bombkę albo nie zrozumieć, co zachwalają handlarze, kiedy sprzedają "ha.sz-yk - wyśmienity produkt i każdy amator kadzidełek pewien go odpalić".

Niestety, policja zgodnie z prawem nie może nic zrobić internetowym sprzedawcom dopalaczy. Powód? Rejestrują swoje firmy za granicą. Wygląda na to, że takich punktów sprzedaży wysyłkowej będzie przybywać.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki