Teść seksmarszałka Mirosława Karapyty: Nie wierzę, że zdradzał moją córkę

W Jarosławiu, skąd pochodzi Karapyta, nikt nie wierzy w jego winę. Także w Czerniawce, miejscowości, gdzie mieszka, ludzie nie dają wiary w oskarżenia prokuratury. A są one poważne - 7 zarzutów korupcyjnych oraz molestowania seksualnego swoich pracownic w zamian za awans. Zwłaszcza te ostatnie musiały być ciosem dla rodziny i synów marszałka.

Rodzina jednak nie odwróciła się od polityka. Bronisław K. z Czerniawki, teść marszałka Karapyty, nie wierzy, że zięć mógł zdradzać jego córkę i załatwiać posady za seks. - Na pewno nie zdradzał mojej córki - mówi krótko staruszek. Dodaje, że jego zięć to dobry człowiek, który wiele zrobił dla lokalnej społeczności. Jak przystało na rasowego samorządowca, Karapyta zadbał o to, aby cały "jego teren" stał za nim murem.

Marszałek pojawił się wczoraj w pracy. Przyjechał służbowym samochodem i o godzinie 11 przyszedł na obrady sesji sejmiku. Nie chciał jednak z nami rozmawiać. Twierdzi, że jest niewinny i to zostanie udowodnione przed sądem. Zanim ruszy proces, śledczy będą musieli przesłać akt oskarżenia. Za miesiąc radni zdecydują, czy dalej będzie piastował stanowisko, czy zostanie odwołany.

Tymczasem Centralne Biuro Antykorupcyjne, które zatrzymało seksmarszałka, nie może pogodzić się z decyzją sędzi Katarzyny Gałus, która uznała, że PSL-owski polityk może wyjść z aresztu po wpłaceniu 60 tys. złotych kaucji. Jak podało wczoraj RMF, szef CBA Paweł Wojtunik wysłał do Ministerstwa Sprawiedliwości wniosek o ukaranie pani sędzi. Wniosek trafił już do rzecznika dyscypliny sędziowskiej.